Saturday, 18 December 2010

Im więcej się zmienia, tym więcej pozostaje bez zmiany

Pomimo tego, ze z pewnoscia da sie przeprogramowac umysł za pomocą jogi, medytacji, sugestii, środków psychedelicznych czy nawet zyciowego szoku, ten specyficzny stan znany koneserom jako "reset" staje sie doświadczeniem bardzo niewielu... czy można sie w ogole zastanawiać co byłoby, gdyby zaistniał jako możliwośc powszechna? Co stałoby sie, gdyby był on szerzej znany w Polsce, gdzie przyssanie się do układów, przyzwyczajeń, manii, fobii i swoich prywatnych interesów od wieków stanowi największą przeszkodę w normalnym funkcjonowaniu kraju?

Już przeciez w XVII wieku postępowa szlachta mówiła o szalejacej w Rzeczpospolitej "prywacie"
- sprzedawaniu sie temu, kto daje więcej. Długie lata rozpadu państwowości, Zaborow, odbudowy po I Wojnie Swiatowej, totalitarnego zamordyzmu po II Wojnie Swiatowej i ponownej odbudowy po zmianie systemu - efekty tego egoizmu elit - wydają sie czasem, jak lekcje z nudnego przedmiotu, gdyz szybko sie o nich zapomina.

Czy masowy reset społeczno-polityczny jest w ogóle możliwy? Ciężko na to pytanie odpowiedzieć, ale patrząc z pewnej perspektywy, wydaje mi sie, ze pozostaje to jedynie w sferze marzen... jest to tak nierealne, jak przekształcenie, panujacego w Polsce klimatu umiarkowanego w tropikalny z dnia na dzień. Pewne rzeczy nie zmieniają sie nawet po przejściu przez nie huraganu i ta myśl z każdym rokiem coraz bardziej nie pozwala mi myśleć optymistycznie o dalszych losach kraju, z którego spieprzylem, bo dobijala mnie panująca w nim niemoc, korupcja, alkoholizm i powszechny upadek jakichkolwiek zasad życia społecznego.

Z rozbawieniem, ale i ze smutkiem obserwuje głosy na polskich forach i portalach internetowych, które wydają się jak mrowie szczurów, skaczacych sobie nawzajem do gardeł - wszystkie uwikłane w niekończąca sie grę polityczna, która z wielkim zadowoleniem musi być obserwowana przez każdy kolejny gabinet, rząd, dbajacy tylko o to, żeby jak najdłużej utrzymać sie przy władzy. Stare, punkowe teksty doskonale chwytają sedno. Politycy w Polsce kochają dzielić, społeczeństwo podzielone, to bezradne, fanatyczne stado, które w fantastyczny sposób odpierdala czarna robotę - nie wchodzi w drogę brakowi zmian i reform. Za każdym razem, gdy widzę zwolenników PiS skaczacych na popleczników PO, nie jestem w stanie oprzeć sie myśli, jak głębokim trzeba być idiotą, żeby nie zauważyć, że to idealny sposób na wzmacnianie władzy przez klasę polityczna - bardzo zwarta i jedyna de facto formację rządząca w Polsce!

Raz w życiu głosowałem w wyborach prezydenckich i żałuję. Gdy ktoś mnie namawiał do głosowania ponownego, mówiłem zawsze: "Stary, poczekaj rok" i kończyło sie zawsze tak samo, korupcja, aferami, zamiataniem problemów pod dywan, obsadzaniem swoimi wszystkich możliwych stanowisk i kompletna degrengolada, która byłaby wstydliwa w każdym zachodnim kraju (może poza Wlochami).

Po raz kolejny pisze, że na zmiany można czekać, można ich zadać i można je promować, ale jedynym skutecznym sposobem jest wyłączenie sie z gry i ich wymuszenie! Wolne Konopie razem z Gota ogłosiły, że będą wdrażać swój projekt Cannabis Clubow pomimo razacej w Polsce dyskryminacji palaczy konopi, która każe zlapanego z przykładowa ilością 0,3 grama delikwenta 3-5 latami więzienia. Pomimo wielkiej kampanii na rzecz legalizacji, popartej racjonalnymi argumentami, rząd zatrzymywał każdy kolejny projekt reformy faszystowskiej ustawy w lodowce wolac szerzyc kampanie strachu i terroru wobec dopalaczy... wszystko zaś w sercu cywilizowanej Europy.

Przy okazji, za zamknietymi drzwiami podwyższono jednak VAT na wszystko co tylko możliwe, składkę emerytalna, zrezygnowano z obciecia dofinansowania dla partii politycznych z budżetu państwa oraz dalej prowadzono rozmowy na temat absurdalnego umieszczenia w Polsce wyrzutni rakiet Patriot, które miały być nieuzbrojone! Tymczasem 1/4 dzieci w Polsce zdycha z głodu, rodzice nie mają za co kupić pieluch, a uzależnionych od heroiny nie leczy sie, ale wsadza do więzienia. Awansowaliśmy jednak z ostatniego na przedostatnie miejsce w Europie w wykorzystywaniu terapii metadonowej dla heroinistow, co stało sie kolejnym elementem propagandy sukcesu.

Cieszmy sie jednak, ze Polska jest w Europie, gdyby była w Azji, już placilybyscie obowiązkowo 95% podatku dochodowego, a z ekranów padalyby słowa otuchy o budowanym dobrobycie...


Saturday, 11 December 2010

Rushkoff demaskuje stupor polskiej prasy!

Przypadkiem natknąłem się na wywiad z Douglasem Rushkoffem, zatytułowany Wikileaks prawdę ci powie, opublikowany na stronie polskiego Newsweeka trzy dni temu. Rushkoff oczywiście został wyłuskany do tego wywiadu przy okazji afery z WikiLeaks i był to wybór bardzo trafny, bo to jeden z niewielu ekspertów, który Internet zna, jak własną kieszeń.

Odpowiedzi Douglasa są bardzo trafne, natomiast same pytania ośmieszają poziom intelektualny polskich redaktorów prasowych, jeśli tylko spojrzeć na imputowane w nim przedzałożenia. To, że do niedawna jeszcze calkowicie ezoteryczny dla polskiego rynku medialnego Rushkoff jest jednak przepytywany przez popularny tygodnik, należy zaliczyć jako sukces sam w sobie i sukces ludzi, którzy promowali w Polsce jego myśl.

Co obraża poziom ekspertyzy Rushkoffa, to montowanie przez pana redaktora z politycznej łaski wniosków a priori w stylu: "Internet to sieć kłamstw i fałszywych tożsamości", "Internet to źródło zla" albo "gazety to źródło najszczerszej prawdy", które Douglas zbija inteligentnymi ripostami obnażając "święta powierzchownosc" dziennikarstwa polskiego i absurdalny skansen intelektualny, w którym bytują sami dziennikarze.

Naprawdę z rozbawieniem się czyta wywiad z geniuszem medioznawstwa, przeprowadzany przez dziennikarza, który żyje w post-komunistycznym świecie, napędzanym przez parowóz medialnych bajek, wypełnionych wiecznymi zmaganiami pomiędzy dobra prasa i złym Internetem. Nie wiem kiedy przeczytam coś, co potrafi przeskoczyć ponad największą bolączką dziennikarzy... dezaktualizacją prasy i telewizji jako mediów opisujących "rzeczywistość". Tu bowiem leży pies pogrzebany. Was czas się skończył, panowie redaktorzy! Czas odrobić zadanie domowe!

Sunday, 21 November 2010

Magivanga ma kanał YouTube-owy :)

Od dzisiaj dostępny jest na YouTube oficjalny, nie ściemniony kanał Magivangi, na którym dominowała będzie taktyka zlewu czyli będę wrzucał wszystko, co tylko wyda mi się zajebiste i warte poświęcenia kilku minut uwagi... będzie nostalgicznie i brutalnie, zabawnie i katastroficznie, a przede wszystkim ciekawie!

Kanał znajdziecie pod tym adresem.


Sunday, 31 October 2010

Czy Kalifornii uda się zrealizować sen?



Już w poniedziałek obywatele Kalifornii zadecydują w ogólnym referendum nad wprowadzeniem lub zablokowaniem tzw. Artykułu nr 19, który całkowicie zalegalizuje używanie, posiadanie, sprzedaż i hodowlę konopi na terenie całego stanu. $1 mln na wsparcie kampanii legalizacyjnej przeznaczyć już zdążył sam George Soros, a popiera ją oprócz wielu polityków także szereg organizacji medycznych oraz organizacji zrzeszających policjantów i służby porządkowe.

W oczekiwaniu na legalizację w Polsce obejrzyjcie sobie tymczasem genialną kalifornijską reklamę, zachęcającą do głosowania na TAK!






Thursday, 14 October 2010

Jak skutecznie zdeprogramować się w IV RP czyli obywatelska pomoc w wojnie Polski z marihuaną *część II*





Jeśli naprawdę sądzicie, że obiektywne dziennikarstwo istnieje i jest powszechnie stosowane w mediach, to polecam wam szybki cytat z guru radykalnego dziennikarstwa, Huntera S. Thompsona, który w swoim wielkim dziele, Fear and Loathing on the Campaign Trail '72 pisze następujące słowa: "I tyle by było z obiektywnego dziennikarstwa. Nawet nie próbuj go tutaj szukać, a na pewno nie w żadnym z moich zdań czy w tekstach kogokolwiek, kto przychodzi mi na myśl. Z wyjątkiem tabelek wyników sportowych, rezultatów wyścigów i zestawień wahań giełdowych, taka rzecz jak Obiektywne Dziennikarstwo nie istnieje. Samo to wyrażenie jest pompatycznym zaprzeczeniem."

Nie można tego chyba ładniej wyrazić, obiektywne dziennikarstwo jest sprzecznością samą w sobie jako, że warunkiem relacjonowania czegoś czy też odnoszenia się do jakiegokolwiek przedmiotu jest zajęcie pozycji - nawet jeśli jest to pozycja pozornie neutralna. W tym sensie nawet sędzia nie jest obiektywny, gdyż zawsze repezentuje interes państwowy przeciwko interesowi indywidualnemu. Jeśli prawo jest zaś uchwalane przez polityków ze względu na partyjne czy też nawet jeszcze węższe interesy, a tylko w takim trybie w Polsce uchwala się prawo, to sędzia w każdej sprawie będzie reprezentował interes polityczny pod płaszczykiem obiektywnej sprawiedliwości.

To co uważa się za medialny obiektywizm, jest w rzeczywistości jednym z najbrutalniejszych przykładów manipulacji, który w imię obiektywizmu działa na rzecz właściciela danej kompanii medialnej, akcjonariuszy i reklamodawców, wśród których bardzo często znajdują się politycy, jako że te dwa środowiska są dziś od siebie w zasadzie nieoderwalne. Media ponad wszystko funkcjonują na styku finansowych i politycznych interesów próbując je wszystkie ze sobą pogodzić, dlatego każdy medalny obiektywizm można sobie pomiędzy bajki wsadzić. Doskonale działa tutaj na straży status quo zasada autocenzury lub jak się to ładnie określa w żargonie dziennikarskim - zasada polityki redakcyjnej.

Współdziałanie mediów i polityki na arenie informacji, na temat środków psychoktywnych ma przy tym niezwykle długą tradycję! Jednym z pierwszych przykładów sojuszu wielkich mediów i polityki była kampania dezinformacyjna na temat marihuany, którą prowadzili ramię w ramię magnat prasowy, William Randolph Hearst oraz komisarz federalnego biura ds. narkotyków, Harry J. Anslinger. Polecam tu krótki fragment filmu dokumentalnego "Hooked" poniżej.



Dla samego porządku powinniśmy jednak przytoczyć definicję dziennikarskiego obiektywizmu. Jak pisze Robert Entman, profesor wykładający teorię komunikacji i nauki polityczne na North Carolina State University: "Dziennikarski obiektywizm składa się z dwóch komponentów. Pierwszym jest depersonalizacja, która oznacza że dziennikarze nie powinni przesadnie eksponować swoich poglądów, ocen czy wierzeń. Drugim jest równowaga, która wymaga prezentowania poglądów reprezentantów obu stron sporu bez faworyzowania żadnej z nich."

Bardzo proszę was o obejrzenie poniższego materiału publicystycznego z cyklu "Misja Specjalna" na temat handlu nasionami konopi i hodowli konopi w Polsce, który został zrealizowany przez TVP pod koniec 2007 r, aby wyłapać elementy obiektywizmu pod kątem wyżej podanej definicji.




Udało wam się?
Mi na przykład nie :=)

Jak dla mnie jest to doskonały przykład powszechnie panującego subiektywizmu dziennikarskiego, od którego nie ma ucieczki, gdyż relatywizm to jedyna tak naprawdę forma wypowiedzi. Nie oczekujcie go więc od reportaży na temat dopalaczy i marihuany, robionych przez polskie stacje telewizyjne i radiowe. Czego powinniście oczekiwać, to konfrontacji poglądów, reprezentowanych przez przedstawicieli obu stron. Jedyną możliwością doprowadzenie do tego w mediach jest dyskusja w studiu, a do tego tylko i wyłącznie na żywo. Innym wyjściem jest zaprezentowanie swojej subiektywnej wersji oglądu rzeczywistości poprzez Nowe Media.

Internet w przeciwieństwie do starych mediów (radia, gazet, telewizji) jest medium elastycznym i podatnym na dialog, w którym nikt nie ogranicza czasu waszej wypowiedzi ani z góry nie wtłacza je w ramy formatu. Jeden z najwybitniejszych badaczy mediów i kontrkulturowy wizjoner, Mark Pesce, wyróżnia dwa podstawowe rodzaje dystrybucji informacji: dystrybucję góra-dół i hiperdystrybucję. Z pierwszego typu korzystają telewizja, radio i gazety, z drugiego Internet. Dystrybucja góra-dół, to jednostronne, hierachiczne przekazywanie spreparowanej informacji, zaś hiperdystrybucja to informacja rzucona w przestrzeń, poddawana samplingowi, przeróbkom, weryfikacji, stylizacji, a także prowokująca cały strumień narracji, oscylującej wokół jej przekazu. Typowym przykładem hiperdystrybucji są dyskursy YouTube'owe, składające się z dialogów filmów video, uploadowanych do serwisu, wokół których tworzy się tymczasowa kultura interpretacji - doskonaym tego przykadem są wykwitające ostatnio na YouTube vlogi na temat dopalaczy.

Jeśli telewizja nie chce oddać wam czasu antenowego, nie trwońcie energii na bezsilny gniew, ale stwórzcie go sobie sami. W ten sposób wprowadzacie ziarna zmiany!

Ćwiczenie:

1.) Obejrzyjcie sobie kilka krótkich njusów telewizyjnych na temat marihuany, dopalaczy lub inych dragów.
2.) Czy występuje w nich zawsze sprawiedliwy podział czasu dla reprezentantów obu stron? Spróbujcie policzyć to w sekundach.
3.) Czy dziennikarz, realizujący materiał rezygnuje z pojawiania się w tle jako głos narratora, żeby realizować szczytne idee obektywizmu?
4.) Przy samym końcu materiału zauważcie kto go podsumowuje i w jaki sposób? Czy nazwallibyście to podsumowanie dziennikarskim obiektywizmem?

Wednesday, 13 October 2010

Jak skutecznie zdeprogramować się w IV RP czyli obywatelska pomoc w wojnie Polski z marihuaną *część I*



Radio i telewizja mają długą historię bycia narzędziami propagandy politycznej, co szczególnie dobrze widać na przykładzie mediów w Europie Wschodniej, które od zakończenia II Wojny Światowej były jednym z najważniejszych tuneli sprawowania władzy przez totalitarne rządy. Kroniki filmowe, wiadomości, seriale i filmy dokumentalne były tworzone przez stacje telewizyjne praktycznie w całości pod dyktando lokalnej partii komunistycznej, która widziała w mediach kluczową technologię kontrolowania rzeczywistości społecznej. Gdy w latach '70 zawitały do Polski idee Marshalla Mcluhana, nie zostały one oficjalnie przetłumaczone, ale wydane w formie broszury dla mediów, która uważana była za doskonały podręcznik manipulacji społeczeństwem. To, co na Zachodzie uważane było za jeną z najważniejszych dyscyplin humanistycznych teraźniejszości, u nas było witane jako kolejna broń na społeczeństwo.

Polska Kronika Filmowa z lat '40



Jak pisał sam McLuhan: "Przekaz każdego medium czy technologii polega na zmianie skali, tempa lub wzoru, wprowadzanego do relacji międzyludzkich." W krótkim skrócie, samo wprowadzenie medium zmienia bieg obserwowanych zjawisk. Stąd krótka droga do każdego wykorzystania tego prawa, jak najbardziej także do manipulacji. Należy sobie przy tym szybko zdać sprawę, jak mocno musiało to prawo utkwić w głowach dziennikarzy i producentów medialnych, którzy szkoleni byli w swoim fachu od lat '70 aż do początku lat '90 na codzień przebywając wśród szarych obywateli, szarych demoludów ze wszystkimi układami i układzikami włącznie.

Wizja mediów jako narzędzia sprawującego kontrolę nie została jednak nagle zmieniona w latach '90 i w 2010 roku mocno jeszcze panuje w głowach magnatów medialnych, redaktorów naczelnych i producentów wiadomości telewizyjnych w Polsce. Nie należy się zatem dziwić, że obraz wielu zjawisk jest przez polskie media w niewyobrażalny sposób zniekształcany. Do królów manipulacji należą zaś materiały medialne (repotaże, wywiady, wiadomości) na temat konopii, które mogą być niemal uważane za sztandarowy przykład nierzetelności dziennikarskiej.

Jeśli mamy jednak wskazać na prekursora tego, co robią dzisiaj polskie media, należy przypomnieć pewnego niemieckiego dżentelmena imieniem Joseph Goebbels, który jako pierwszy zainteresował się oddziaływaniem obrazu filmowego na podświadomość - uważaną wtedy na skutek teorii Freuda za siedzibę mrocznych instynktów człowieka. Goebbels myślał w bardzo prosty sposób, ale niezwykle jak na tamte czasy nowatorski, chciał zaszczepić pewne idee w podświadomości Niemców posługując się przekazem medialnym. Bardzo zdecydowanie podporządkował sobie radio i media zewnętrzne - plakaty, ale zakochany był w możliwościach filmu!

Krótki filmik o zainteresowaniach Josepha Goebbelsa



Poniżej chciałbym wam zwrócić uwagę na niezwykłe podobieństwo przekazu dwóch plakatów z dwóch różnych akcji spolecznych...


Plakat nr 1


Plakat nr 2



Obydwa plakaty wykorzystują tą samą technikę która choć nie stworzona w biurach agencji marketingowych, została przez nie bardzo mocno wyeksploatowana. Pochodzi ona wprost z czasów Cycerona i należy do kanonu klasycznej retoryki, gdzie znana jest jako "Argumentum ad metum" czyli argumentowanie strachem... i niczym więcej! Tu znajduje się pigułkowy opis dziesięciu najpopularniejszych chwytów retorycznych we współczesnej polityce. Jeśli dacie radę to przeczytać, będziecie już znacznie lepiej przygotowani do oglądania wystąpień politycznych w mediach na temat marihuany i wszystkich innych diabelskich narkotyków :)

Ćwiczenie:

1.) Poczytaj trochę o retoryce. Wejdź np. na stronę retoryka.pl, by zapoznać się z jej podstawami.
2.) Następnie obejrzyj sobie na YouTube dowolne wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego lub Donalda Tuska na temat dopalaczy.
3.) Postaraj się zanotować, używane przez nich chwyty retoryczne. Czy widzisz już jakie są dziecinnie proste?
4.) Jeśli przytrafi ci się prowadzić dyskusję na temat marihuany ze znajomymi, z nauczycielami, z rodzicami czy też musisz udzielać wywiadu mediom lub uczestniczyć w debacie medialnej, wykorzystaj poznane przez siebie techniki.

Tuesday, 12 October 2010

Hooked - kolejny świetny dokument o marihuanie!


"Hooked: Illegal Drugs and How They Got That Way", to czteroczęśćiowa seria dokumentalna na temat narkotyków i środków psychoaktywnych, wyprodukowana przez History Channel. Cała seria zebrała bardzo pozytywne recenzje odbiorców w Stanach Zjednoczonych.

Poniżej wklejam odcinek o marihuanie, który podejmuje niezwykle ciekawe wątki wojny z konopiami, tj. odwrotne od zamierzonych efekty prohibicji, rasistowskie powody pierwszych ustaw anty-marihuanowych, uchwalanych przez władze lokalne na południu Stanów Zjednoczonych, które stały się precedensem w rozszerzaniu wojny z ziołem, a także ścisła współpraca przemysłu medialnego z organami państwowymi, owocująca efektywną propagandą, szerzącą ABSURDALNE historie na temat efektów konopi na umysł ludzki, które nigdy NIE ZOSTAŁY POTWIERDZONE NAUKOWO!

Film nie posiada polskich napisów, ale możecie to zawsze zmienić dorabiając je sami. Generalnie, polecam wszystkim miłośnikom i przeciwnikom depenalizacji konopi w Polsce, szczególnie w obliczu medialnej i politycznej nagonki na dopalacze...











Sunday, 5 September 2010

"Hunter Thompson: The Crazy Never Die" - rare documentary about the legend!



"Hunter S. Thompson: The Crazy Never Die" (1988) is a rare documentary produced by The Mitchell Brothers, owners of the famous O'Farrell Theatre in San Francisco. Originally issued as a VHS tape only, it pictures Thompson on campus tour including stops in Oregon and Kansas, shows him workig with the gals, dining and taking part in Survival Research Laboratories' performance. Another great bite for die-hard Thompson's fans.









Friday, 3 September 2010

UWAGA! Apel o pomoc dla Nergala!


Musze przyznac, ze jestem coraz bardziej wyalienowany z tego, co sie dzieje w Polsce, gdyz wiadomosci z kraju docieraja do mnie z coraz wiekszym opoznieniem... jednak do rzeczy, dostalem wlasnie mejla, z ktorego wynika ze Nergal - lider i wokalista znanego 3miejskiego zespolu Behemoth ma bialaczke i poszukuje dawcow szpiku kostnego!

Przeczytajcie zatem ponizszy apel uwaznie i dzialajcie!

Zwracamy się do Was z apelem o zarejestrowanie się w Fundacji DKMS – Bazy Dawców Komórek Macierzystych. Każda kolejna osoba, która zarejestruje się w tej bazie (potoczna nazwa to baza dawców szpiku kostnego) to większa szansa na znalezienie odpowiedniego dawcy szpiku dla Nergala – ale nie tylko dla niego, lecz również dla innych chorych na białaczkę.

Rejestracji można dokonać przez Internet na stronie DKMS lub dzwoniąc do biura Fundacji (0-22 331 01 47). Rejestracja i pobranie materiału do badania to proces bezbolesny, bezpłatny, bardzo prosty i nie wymagający niemal żadnego wysiłku. Pocztą otrzymasz komplet dokumentów oraz pałeczki do pobrania śluzu z jamy ustnej. Pałeczki wraz z deklaracją należy odesłać pocztą na adres DKMS Polska:

Fundacja DKMS – Baza Dawców Komórek Macierzystych Polska
Organizacja Pożytku Publicznego
ul. Altowa 18 02-386 Warszawa

Jest to metoda prostsza dla dawcy, nie wymaga wychodzenia z domu, wizyty u lekarza, pobierania krwi. Więcej szczegółowych informacji na temat procedury rejestracji oraz samego przeszczepu znajdziecie na stronach Fundacji DKMS



P.S. Na stronce Behemotha przeczytalem sobie przy okazji notke o tym, ze katole w Polsce maja nadzieje, iz Nergal przy tej okazji przezyje kryzys egzystencjalny i nawroci sie na "droge owcy". Prowadzi sie podobno jakas fanatyczna kampanie medialna wymierzona w Nergala, majaca go zlamac w chorobie. Nie martw sie Adas, My jestesmy z toba, wszyscy papieze dyskordianscy, szatanowcy, magowie chaosu, wrozki i kregarze! Niech Eris i Baron Samedi maja cie w swojej opiece! Wykaraskasz sie tego i jeszcze bedziesz gral covery The Misfits!


Sunday, 1 August 2010

"Afrykanskie zloto" w magazynie Free Colours!



Jesli komus udalo sie siegnac do poprzedniego (13 numeru) magazynu "Free Colours", to znalazl tam moja, cykliczna juz w tej chwili rubryke "Afrykanskie zloto", w ktorej sukcesywnie bede recenzowal winyle z muzyka afrykanska (czasem tez cdki).

W 14. numerze pisma znajdziecie ponownie moje wypociny, skupiajace sie na nowych i starych wydawnictwach wytworni Soundway. Magazyn mozecie zakupic przez oficjalna strone magazynu lub na Allegro.

Thursday, 15 July 2010

Tajemniczy skrytobojca z Afganistanu

Jak trabia dzisiaj od rana wszystkie brytyjskie gazety, w ciagu ostatnich kilku dni nasiliły się ataki Talibanu na żołnierzy brytyjskich, stacjonujących w Afganistanie. Jednym z najdziwniejszych i zadziwiająco skutecznych w tej serii pozostaje zabójstwo trójki zolniezy z bazy w Kandaharze. Zabici to: Irlandczyk, porucznik Neal Turkington, Nepalczyk, kapral Arjan Purja oraz Anglik, major James Bowman. Pierwszych dwóch zginęło od granatu, wystrzelonego z granatnika, a ostatni został zastrzelony we śnie.

Zabójca został zidentyfikowany jako 23 letni Talib Hussein, należący do grupy etnicznej Hazara, ktora posluguje sie jezykiem perskim i w znacznej części wyznaje Ismalizm (ezoteryczna odmianę Szyizmu). Jak twierdzą gazety brytyjskie, Talib Hussein wcielony zostal do armii afgańskiej, która trenowana jest przez oddziały brytyjskie, ponad rok temu i nie wykazywał żadnych odchylow od normy. Jego jedynym znaczącym zwyczajem było palenie dużej ilości mocnego haszyszu...

Pomimo tego, ze Taliban uznał zabójcę za swojego wysłannika, to oświadczenie nie pasuje zupełnie do tej układanki z kilku powodów. Po pierwsze Taliban składa się z plemion afgańskich, wyznających sunnicka odmianę Islamu, które nienawidzą szyickiej mniejszości tak samo, jak reszta świata muzułmańskiego - uważają Szyitów za nieczystych bluzniercow gorszych nawet od chrześcijan. Po drugie, strategia zaadoptowana przez Husseina nigdy wcześniej nie była praktykowana przez Talibow.

Brytyjskie gazety określają ten atak jako tajemniczy i niczym nie umotywowany, jednak osobiście narzucają mi się tu pewne przypuszczenia, mogące tlumaczyc całe zajście. Połączenie pomiędzy paleniem haszyszu, a Ismalizmem jest bowiem dosyc dobrze udokumentowane w historii Persji oraz Afganistanu i kieruje nas wprost do najbardziej liberalnej i jednocześnie jednej z najbardziej tajemniczych gałęzi Ismalizmu - sekty Nizarytow, bardziej znanej jako Haszaszyni.

To właśnie Nizaryci włączyli skrytobojstwo do szeregu swoich praktyk duchowych i stworzyli z niego prawdziwa sztukę, jak głosi historia palili też w duzych ilosciach haszysz. W XI w. n.e. imperium nizaryckie z siedziba w Alamut stworzył Hassan ibn Sabbah, które wspierane było głównie na perskiej ludności Hazara, zburzone dopiero przez dziką kampanie Dzyngis Chana (dzisiaj Hazara posiadają także domieszke genów mongolskich). Dzięki genialnym skrotobojstwom, Hassan ibn Sabbah trzymał w szachu nieprzyjaznych Sunnitow sprawując absolutna władzę polityczną w regionie. Ułatwia to zas sama doktryna ismalicka, która pozwala wyrzekac się własnej wiary w obecności wroga i niepostrzeżenie przenikać w jego szeregi (wciąż wyznawana), gdzie zabójca może czekać latami, aby zadać jeden morderczy cios. Podejście to niepokojąco przypomina postępowanie Taliba Husseina, pomimo tego ze skrytobojstwo nie było stosowane przez Nizarytow
od wielu wieków, a aktualny Aga Khan - bezpośredni spadkobierca dziedzictwa Hassana ibn Sabbaha, należy do najbardziej postępowych osobistości współczesnego Islamu... czyzby nagła reaktywacja?

Wednesday, 16 June 2010

"Brotherhood" - film Nicolo Donato



"Brotherhood" to ostatni film Nicolo Donato, produkcji dunsko-szwedzkiej, ktory zwyciezyl w zeszlym roku na Festiwalu Filmowym w Rzymie. Zupelnie mi przepadl pomimo tego, ze byl pokazywany takze na 24th BFI London Lesbian & Gay Film Festival w marcu tego roku. Coz, trzeba go bedzie wyciagac gdzies z netu albo kupic na DVD, gdyz film ten wyglada niezwykle ciekawie!

Abstrakt jest fascynujacy...

"Lars leaves the army and joins a group of neo-Nazis, which organises ruthless raids against Arabs and homosexuals. Apprenticeship to the 'brotherhood' is tough and Lars is supported by Jimmy, who acts as his mentor, charged with testing his trustworthiness and the preparation of fundamentalist far right texts in the style of 'Mein Kampf'. Unforeseeably, a passionate affair ensues between the two men. A love lived in secret, until the group's racist and violent rules end up forcing the pair to face the inevitable quandary: to betray their ideological 'brothers' or betray their lover other and their own feelings. Whatever the choice, it will lead to violence one way or another, whether physical or mental."

Oficjalny trailer




Jesli juz jestesmy przy ruchu nazi-gay i homoseksualizmie "skrajnej prawicy" warto zwrocic uwage, ze w ostatnich kilku latach wyszlo takze sporo ciekawych ksiazek na temat kryptohomoseksualizmu w srodowisku angielskich skinheadow, w latach '70. Pokazuja one, jak mocno te dwie rzeczy byly zawsze powiazane, bardzo czesto kosztem podwojnego zycia!

Ciekawe jak w Polsce ten film zostal przyjety? :)


Tuesday, 8 June 2010

Nowy tekst Huntera S. Thompsona w MGV!



W moim magazynie pojawił sie nowy tekst Huntera S. Thompsona pt. "Pierwsze Odwiedziny u Mescalito", traktujący o pierwszym tripie meskalinowym doktora gonzo.

Doskonala kontynuacja czytelnicza lub wstęp do szalonej twórczości Thompsona, który pisanie o dragach wzniósł na najwyższy możliwy poziom :)

Doświadczyć tekstu możesz klikając w ten link.

Miłego czytania!

Monday, 31 May 2010

Odnajdź nową krainę, Dennis.

Jak wszyscy wiemy, w sobote 29 maja z tego świata odszedł Dennis Hopper, który walczył już od dłuższego czasu z rakiem prostaty. Jeden z najbardziej wyrazistych aktorów amerykańskich nie ukrywał tego, że zawsze bardzo lubił sobie przyjarać, czego najbardziej wyrazistym manifestem stał się kultowy "Easy Rider" (dokument o filmie zamieściłem wcześniej na tym blogu).

Także przed śmiercią Hopper korzystał z legalnej możliwości zażywania medycznej marihuany będąc stałym klientem jednego z licencjonowanych sklepów, sprzedających konopie w Los Angeles.

Poniżej youtube'owy hołd dla gwiazdy "Easy Ridera", ale także "Czasu Apokalipsy" czy "Blue Velvet", reżysera nigdy nie docenionego w USA "The Last Movie", który wygrał jednak Grand Prix na Festiwalu w Wenecji...





Dennis Hopper (1936-2010)




Friday, 28 May 2010

Pro-test Song - zaginiony skarb polskiej muzyki...

Dla wielbicieli pana Krzysztofa Ścierańskiego z pewnoscia duzy zonk, dla znajacych tworczosc Ryszarda Sygitowicza byc moze mniejszy. Przed wami legendarny kawalek "Pro-Test Song", ktory w 1985 wygral II miejsce w konkursie programu II Polskiego Radia. Ten teledysk jest bezcenny...

Thursday, 27 May 2010

Tajemnica stoner rozwiązana!

Czym jest tak naprawdę brzmienie stoner?
Niestety, pojęcie to wydaje się znacznie szersze niż wąskie... być może jednak poniższa fota, znaleziona na pewnym forum odsłoni nieco rąbek tajemnicy :)






Tuesday, 25 May 2010

Poznaj malych wilkolaczkow...

Reportaz jednej z lokalnych, amerykanskich stacji telewizyjnych objawia pojawienie sie nowej subkultury w San Antonio, w Teksasie. Ta zainspirowana zostala takimi filmami, jak "Van Helsing" czy "Twilight" :) Wierze, ze mamy przed soba powstanie jeszcze niejednej, ciekawszej...






Monday, 24 May 2010

True Norwegian Black Metal - dokument

Na stronie VBS.TV znajdziecie dokument na temat black metalu w Norwegii, ktory skupia sie glownie na scenie z Bergen i osobie Gaahla - wokalisty Gorgoroth. Oto bezposredni link. Milego ogladania :)

Dla przypomnienia zas, polecam tez reportaz z Polsatu na temat legendarnego koncertu Gorgoroth w Krakowie :)




Kilka slow na temat powrotu 60's garage...

Generalnie bardzo ciezko znalezc jakikolwiek material dziennikarski na temat wspolczesnej sceny 60's garage. Byc moze dlatego, ze mainstream postrzega ta scene poprzez medialny hype, kreowany przez brytyjska prase wokol zespolow tj. The Hives, The Strokes czy The Horrors... poza tym, ze ta scena to zupelnie cos innego - zjawisko, siedzace wciaz gleboko w undergroundzie, kultywowane przez bande frikow, przetrzepujacych sklepy plytowe w poszukiwaniu rzadkich singli.

Coz, znalazlem wlasnie ciekawy wpis drazacy ten temat w serwisie Stereo Subversion i polecam go zainteresowanym, nawet jesli w Polsce moda na 60's garage jeszcze sie nie pojawila :)

Jak pisze autor tego wpisu, Anthony Saggese:
Back in 2001, it was thought that a quintet of baby-faced, scruffy New York hipsters would leave a huge imprint on our popular culture. Their method was solid – look cool, sound cool and get great write-ups from the British press, who still insist on hyping everything to the moon as completely life-changing. They did it for Dinosaur Jr. and Mudhoney before Nirvana took the big prize. They did it for the Clash before they even had an album out or any songs on the radio. Even with their absolutely bombarding praise of similar groups before, America was always slow to pick up on these new flavors of rock and roll.


Coz, calkowicie sie z ziomkiem zgadzam.

Tuesday, 18 May 2010

Gdyby swiatem rzadzil kwas...


Kto wie, gdzie zaszlaby wytwornia American International Pictures, gdyby kontynuowala swoj trend tworzenia filmow, eksploatujacych "zlote mysli" kontrkultury lat '60 po tym, jak zrealizowala "Wild In The Streets"? Jeden z najbardziej rewolucyjnych filmow tamtych czasow byl przelomem zarowno estetycznym, jak i budzetowym. W przeciwienstwie do filmow, realizowanych przez Rogera Cormana za cempletki, ten skosil od producentow okragla sume $1 mln i zostal mianowany... do Oskara za montaz w 1969 :)

Wyrezyserowany przez Barry'ego Sheara - niszowego rzemieslnika tworzacego od lat '50 odcinki do przeroznych seriali telewizyjnych, "Wild In The Streets" byl takze prawdziwym skretem ideologicznym, ujawniajacym glebsze aspiracje zespolu AIP. W porownaniu z wykreowanym na przyklad wczesniej gatunkiem beach movies, tresc zaczynala tu przerastac forme. Sam sie zastanawiam czy ten film w ogole zarobil jakas kase? :)

Sam Barry Shear powrocil po tym filmie do rezyserowania seriali telewizyjnych od czasu do czasu krecac jedynie jakis western lub kolejny film exploitation. Najbardziej znanym jego dzielem jest "Across 110th Street" (obwolany najbardziej brutalnym filmem gangsterskim lat '70), ktory jest czyms w rodzaju blueprintu dla "The Wire".

Akcja "Wild In The Streets" zaczyna sie w momencie, kiedy sfrustrowany pustka swojej rodziny Max Flatlow (15 lat) syntetyzuje LSD w piwnicy swojego domu, ktore nastepnie sprzedaje, by kupic za zdobyta kase materialy wybuchowe, uzyte nastepnie do aktu wysadzenia samochodu swojego ojca. Max ucieka po tym z domu, by po dziewieciu latach objawic sie rodzicom jako Max Frost - supergwiazda rocka, czlowiek ktory juz w wieku 19 lat stal sie milionerem. Nasza gwiazda mieszka w wielkiej willi z basenem w centrum Beverly Hills razem ze swoja swita, komuna i zespolem muzycznym w jednym.

Wsrod jego przyjaciol sa Sally Leroy - byla gwiazda filmow dla dzieci i zdeklarowana naturystka, a takze kochanka Maxa; wegetarianka i milosniczka tripow na kwasie - Abraham Salteen oraz Billy Cage - 15 letni prawnik Maxa, ksiegowy i doradca podatkowy, ktory jest najmlodszym absolwentem Yale Law School w historii tej uczelni. Mamy tu takze japonska naloznice i stenotypistke - Fuji Ellie oraz Stanleya X, antropologa, gitarzyste oraz autora wielce poczytnej, rewolucyjnej w tresci, "The Aborigine Cook Book". Komuna wiekszosc czasu spedza na kreceniu jointow i planowaniu podboju swiata. Swiat znajduje sie jednak w przelomowym momencie, kiedy ponad 50% populacji ma mniej niz 25 lat i wszystko moze sie zdarzyc...

Akcja nabiera tempa, kiedy zainspirowany charyzma Maxa, kongresmen z Kalifornii o imieniu John Fergus, znajdujacy sie wlasnie w srodku kampanii wyborczej do senatu, probuje zdobyc glos mlodej Ameryki na platformie powszechnego prawa do glosu, przyslugujacego od 18 lat. Max zgadza sie go poprzec na wiecu przedwyborczym, jednak bedac juz na scenie nagle wykonuje piosenke "14 Or Fight", promujaca glos dla kazdego w wieku 14 lat. Kraj wpada w histerie na punkcie propagandy Maxa, a masowe demonstracje blokuja ruch uliczny we wszystkich wiekszych miastach USA. By nie wypasc z gry John Fergus zawiera porozumienie z Maxem, ze wprowadzi prawo do glosu od 15 lat w zamian za jego poparcie i namowienie demonstrantow do pokojowego rozejscia sie.



Kilka dni przed glosowaniem, Maxa odwiedza Jimmy (syn Fergusa), ktory zdradza, ze jego ojciec nie dotrzyma slowa, gdyz tak naprawde nie popiera jego pomyslow. Slowa te okazuja sie prawda, Fergus wygrywa bowiem w wielkim stylu, jednak natychmiast zaczyna alienowac sie od Maxa i jego ludzi starajac sie odsunac ich na margines. Max niepocieszony tym wykorzystuje nowa okazje do zmiany status quo. W rodzimym okregu Sally umiera bowiem wlasnie kongresemen, a przyszpieszone wybory maja wylonic nowego. Organizuajac masowy gig Max naklania do glosowania na Sally, jedyna osobe w swoim kregu, ktora przekroczyla cenzus wiekowy, uprawniajacy do ubiegania sie o urzad publiczny.

Sally wygrywa zdecydowanie, a z nia w Kongresie Max probuje z kolei przeforsowac konstytucyjne obnizenie cenzusu wiekowego, uprawniajacego do glosowania, do 14 lat. Jako, ze Jimmy wskazuje jednak na brak poparcia dla tego pomyslu, grupa wrzuca wielki sloik LSD do wodciagow w Waszyngtonie jednoczesnie dajac sygnal swoim ludziom, zeby nie pili w tym dniu wody z kranu. Ze wszystkimi politykami na kwasie i przydzielonymi im nastoletnimi opiekunami, Maxowi udaje sie zrealizowac plan.



Niedlugo potem Partia Republikanska daje Maxowi nominacje do ubiegania sie o urzad prezydenta. Wybory Max wygrywa przytlaczajaca przewaga glosow mlodziezy, a jego pierwszym edyktem staje sie nalozenie obowiazkowej emerytury dla wszystkich w wieku 30 lat i jednoczesne osadzenie w obozach reedukacyjnych obywateli w wieku 35, w ktorych karmi sie ich konskimi dawkami LSD pod dozorem policji. Specjalne oddzialy skutecznie wylapuja tez uchylajacych sie od tego obowiazku. W jednym z obozow laduje w koncu takze sam kongresmen Fergus.

Gdy wszystko wydaje sie juz wracac do naturalnego porzadku, Max rozwiazuje bowiem FBI i CIA, a takze przeznacza nadwyzki towarowe na pomoc dla krajow III Swiata, postanawia pojechac na wies. W swojej podrozy zatrzymuje sie nad rzeka, gdzie zadeptuje raka. Ten jednak okazuje sie maskotka kilku 7 letnich chlopcow, ktorzy wypadajac z krzakow wyglaszaja w strone Max zlowroga kwestie: "Wszyscy powyzej 10 lat powinni zostac wywaleni z interesu!"

"Wild In The Streets" to zadziwiajacy dokument swoich czasow, ktory broni sie nie tylko utopijna fantazja, ale takze wielkim poczuciem humoru i swietna muza, fikcyjnego bandu Max and The Troopers. Oczywiscie nikomu nie polecam ogladania go na trzezwo, gdyz moze to prowadzic do nieumiejetnego odczytania przeslania tego wielkiego dziela :) Jesli tylko macie czas, zalatwcie sobie ten niezwykly film i przygotujcie sie na niecodzienna jazde.

Max and The Troopers - "Shape Of Things To Come"




Monday, 17 May 2010

Nie sąd cię skaże pedofilu...

"Nie sąd cię skaże pedofilu" to krotki film dokumentalny, trwajacy zaledwie 24 minuty, ktory nakrecony zostal na zlecenie TVP w 1998 przez Athene Sawidis. Zamieszczam go na specjalne zyczenie mojego dobrego przyjaciele, ktory przez 3 miesiace mnie namawial do jego obejrzenia. Jesli ktos go nie widzial, polecam...








Saturday, 15 May 2010

Pieciu najwiekszych perkusistow wszechczasow?


Czy mozna w ogole wytypowac pieciu najwiekszych perkusistow wszechczasow? W stanie wyzszego ujarania wszystko zdaje sie mozliwe. Wlasnie padlo kilka strzalow i oto wynik, przepuszczony przez sieciowe organy interpretacji....

Gene Krupa (1909-1973)



Tony Williams (1945-1997)



John Bonham (1941-1980)



Ginger Baker (1939 - wciaz zyje gdzies w Argentynie)



Dave Lombardo (1965 - wciaz kreci sie gdzies po Kalifornii)



Oczywiscie jest to wybor, jak najbardziej subiektywny, gdyz najbardziej pasza mi wlasnie ci perkusisci w swoim kwasnym kontekscie. Alernatywny ranking perkusisow rockowych mozna znalezc takze na stronach Stylus Magazine i wielu innych miejscach. Dziekuje, dobranoc!


Sunday, 9 May 2010

Wywiad z Alexandrem Shulginem



Niezwykle ciekawy wywiad z Alexandrem Shulginem, w ktorym ojciec MDMA i bog domowych chemikow tlumaczy swoje motywacje, stojace za praca z substancjami psychoaktywnymi.



Tuesday, 4 May 2010

Franco Mattes ze swoim nowym performancEm!



Tysiace ludzi ogladalo dzisiaj nowy performance wloskiego arysty, Franco Mattesa pt. "No Fun", ktory za pomoca popularnej strony ChatRoulette nadawal ze swojego mieszkania na nowojorskim Brooklynie wielogodzinna scene pozorowanego samobojstwa jednoczesnie nagrywajac reakcje internautow...

Wideo szybko zostalo zbanowane na YouTube, ale mozna je na szczescie ogladac na oficjalnej stronie artysty i jego zony, dzieki ktorej mozna je sobie przeklejac :)





Zadnym interpretacji sztuki (czym by ona w koncu bez niej byla i bez kolekcjonerow), odsylamy do The Art Of Prank.


Monday, 3 May 2010

American International Pictures - przeglad zwiastunow!



We wpisie na temat filmu "Riot On Sunset Strip" po raz pierwszy pisalem na tym blogu o legendarnej wytworni filmow typu exploitation - American International Pictures, ktora pojawila sie w latach 50'w Kalifornii, by az do lat 70' siac postrach w glowach nastolakow swoimi niskobudzetowymi obrazami.

Oprocz wyzej wspomnianego filmu pisalem jeszcze o kultowym "The Trip", ale katalog tej wytworni liczy znacznie, znacznie wiecej. AIP realizowala filmy rozne, czasami tak dziwne, ze az ciezko sobie wyobrazic w jaki sposob powstaly. Wsrod nich sa zas obrazy dziwaczne w swojej obskurnosci i rozkosznie smieszne w swojej bezpretensjonalnosci. W najblizszych dniach zaczne wam przyblizac nieco wiecej z tych zapomnianych przez czas perel, tymczasem podrzucam wam garsc old skulowych zwiastunow filmowych, ktore dobrze pokazuja z czym mamy do czynienia.

"Wild In The Streets" (1968)



"The Wild Angels" (1966)



"The Born Losers" (1967)



"Psych-Out" (1968)



"The Trip" (1968)





ion

Saturday, 24 April 2010

Dokument o Jacku Olterze



Krotki, ale fenomenalny dokument o Jacku Olterze - najwybitniejszym polskim perkusiscie wszechczasow. Zrealizowany przez TVP Kultura film ten rzuca swiatlo na najwazniejsze watki zycia genialnego schizola trojmiejskiej sceny yassowej.











Monday, 19 April 2010

Jack Herer nie zyje :(



Z wielkim smutkiem donosimy, ze 15 kwietnia odszedl z tego swiata Jack Herer - jeden z najwybitniejszych przedstawicieli ruchu legalizacji konopi. Czlowiek, ktory przez wszystkich bedzie pamietany jako jednostka usilujaca walczyc z represjami prawnymi, z powodu ktorych cierpia milosnicy magicznego ziela.

Jack Herer chorowal z powodu komplikacji, naroslych po ataku serca w 2000 r. i we wrzesniu ubieglego roku zaslabl z tego powodu podczas "Hempstalk" w Portland. Od tego czasu jego zdrowie pogarszalo sie. Gdy odszedl w zeszly czwartek, mial 70 lat.

Do historii przejdzie przede wszystkim jako autor ksiazki "The Emperor Wears No Clothes", argumentujacej za powszechna legalizacja konopi oraz czlowiek, na ktorego czesc nazwano jedna z najpopularniejszych, wspolczesnych hybryd marihuanowych.

Zapalcie sobie wieczorem jointa wspominajac Jacka....


Jack Herer (1939-2010)



Hybryda Jack Herer

"Easy Rider" w dokumencie.


Oto krotki dokument na temat powstawania "Easy Ridera" na YouTube. Mam ostatnio ochote napisac cos wiecej na temat kontekstow powstawania tego filmu, ale niech to starczy za wstep. Radosci!















Tuesday, 13 April 2010

Kilka tune'ow 60's garage revival


Jakis czas temu wrzucilem tu swoj artykul na temat 60's garage, ktory staje sie w calej Europie nie tylko coraz bardziej popularny jako obiekt pozadania winylowych cpunow, ale bywa takze rozwijany jako styl revival. Glowne ognisko to oczywiscie USA, ale takze Szwajcaria, Niemcy i Australia zaczynaja budowac swoje wlasne sceny.

Ponizej kilka naprawde mocnych tune'ow...
Jesli wam sie spodobaja, pogrzebcie w poszukiwaniu oryginalow :)

Rodeo Massacre - "Woman" (UK)


Black Lips - "Katrina" (USA)


Demon's Claws - "How The West Was Won" (Canada)


The Routes - "Do What's Right" (Japan)


I oczywiscie czlowiek, ktory stal sie obiektem kultu w pewnych kregach, artysta laczacy w swojej twrczosci wiele wplywow...

Reverend Beat-Man - "Don't Stop To Dance" (Switzerland)

Saturday, 10 April 2010

Lechu - człowiek bez uśmiechu czyli nieoficjalne epitafium!

Wielu z Was pewnie rozpacza dzisiaj od rana na wieść, iż nasz prezydent i wielki mąż stanu - Leszek Kaczynski, zmarł wraz z całym dworem padajac ofiarą wadliwej maszyny lotniczej na terytorium naszego odwiecznego wroga - moskalskiej swoloczy!

Nasze wiewiórki donoszą jednak, ze całe wydarzenie nosi znamiona oczywistego spisku zydokomunistycznego, wspomaganego przez satanistycznych gojów z Brukseli! Nie należy w tych dniach wierzyć ani podłym, rosyjskim mediom, ani zgnilym, liberalnym organom krajowym. Oni chcą odebrać Wam ostatnia nadzieję na uratowanie naszej drogiej ojczyzny z rąk pedofilskiej mafii i dekadenckich Iluminatow, rezydujacych w Monte Carlo.

Podaje Wam więc tymczasem wersję nireficjalna, ale jakże prawdziwsza od oficjalnej, która wyciekła tajnymi kanałami z Moskwy. Otóż nasi patrioci żyją, trzymani w tajnym więzieniu, w górach Ural, gdyż samolot nie rozbił się, a został porwany ze wszystkimi pasażerami na pokładzie. Mgła byla jedynie zasłona dymna, która miała odwrócić uwagę od podlozenia przez służby specjalne rozbitych części samolotu dwa dni wcześniej!

Prawda to okrutna, ale ten smutny przekaz z telewizji został zmontowany w studiu filmowym "Miedzwiedz", w Moskwie. Żadnej katastrofy tak naprawde nie było! Nasi dzielni patrioci są trzymani w zamknięciu, gdzie będzie się ich karmić skopolamina, STP i konskimi dawkami LSD, żeby wydobyć tajemnice państwowe tj. plany konstrukcji Tarczy Antyrakietowej i przeznaczenie Gazociagu Polnocnego.

W ciągu roku władze rosyjskie planują także dokonanie na wszystkich serii operacji plastycznych, po czym osadzenie ich w małej wiosce pod Murmanskiem, gdzie będą całkowicie odseparowani od świata.

Jeśli czujesz, że los naszych polityków nie jest ci obojętny, natychmiast wyślij e-mail protestacyjny do ambasady rosyjskiej w Warszawie! Prosimy o rozpowszechnianie powyższej wiadomości!


Friday, 9 April 2010

Sprawa dopalaczy... a może coś więcej.

Sledzac z oddali polskie realia coraz rzadziej poważnie traktuje mnozace się w zawrotnym tempie idiotyzmy, które przekazują oficjalne media. Osobiście, uważam ze ten kraj nie dojrzał jeszcze do bycia częścią Europy i "dotarcie sie" może mu zająć trochę więcej niż sie to na codzien przypuszcza. Cóz jednak zrobić? Śmiać sie czy płakać?

Polskie społeczeństwo dzieli sie moim zdaniem na dwa obozy, a linie podziału są coraz bardziej widoczne. Główna linia wydają sie wiek i umiejętność korzystania z nowych mediów (lub też poleganie na nich), co sprawia ze nieuchronnie zostaje podważona rola państwa w funkcjonowaniu indywidualnego życia.

Główna kością sporu w Polsce staje sie więc "niepodwazalny autorytet państwa nad jednostkowym stylem życia" - wyniesione z realnego socjalizmu przekonanie polityków o swojej wszechwladzy i wszechwiedzy, dające im podstawę do tłumienia wszelkich oddolnych ruchów społecznych.

Chcialbym zwrocic uwage, ze to tylko jeden krok od systemu, panującego w Korei Polnocnej. Jedyna różnica wydaje sie dostęp w Polsce do telewizyjnych tok szolow i możliwość robienia zakupów przez Internet.

Dlaczego tak, a nie inaczej, pomimo zwiekszajacego sie dystansu liberalizmu miejskiego stylu życia do oficjalnego stanowiska na ten temat wszystkich partii politycznych?

Po pierwsze dlatego, ze WSZYSTKIE partie w Polsce są konserwatywne :) Tak, właśnie. Nie ma w tym kraju partii przedkladajacych dobro jednostki nad dobro aparatu państwowego. Różnice estetyczne nie niweluja braku różnic swiatopogladowych. Stąd ten cały medialny cyrk (nikt nie wie o co chodzi), gdyż silnie związane z oficjalnym dyskursem koncerny medialne reprodukuja jedynie obraz sceny politycznej, która jest silnie zuniformizowana. Jej nieistniejace spektrum musi być więc przedstawiane w sposób holograficzny, tak aby dać złudzenie pluralizmu.

Pierwszym przykazaniem konserwatyzmu jest zas hamowanie nowości, a drugim kontrola jednostkowych zachowań i poglądów. Najprostszym rozwiązaniem ustawodawczym jest tez zawsze wprowadzanie zakazów, cenzura i nakładanie nowych podatków lub obowiazkowych zobowiązań moralnych/finansowych wobec państwa.

Sprawa dopalaczy jest typowym przykładem tego typu polityki. W ciągu ostatniego roku Polska stała się swiatowym liderem wprowadzania zakazu obrotu i spożywania pewnych substancji psychoaktywnych, zawartych naturalnie w setkach ziół/roślin/korzeni z całego świata. W głosowaniu o zmianę ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, tylko 5 głosów było przeciwko - przykład tego, ze porozumienie ponad podziałami jest możliwe i że konserwatyzm jest wspólnym mianownikiem elyt.

Właśnie sprawdzałem, co jest jeszcze legalne i w zasadzie nielegalne jest już wszystko. Należy chyba tylko czekać aż rząd polski zdelegalizuje bitą śmietanę w puszkach, banany, gałkę muszkatołowa, waleriane i cały zestaw ziół, sprzedawanych w aptekach. Społeczeństwo będzie miało w ten sposób realny nakaz trucia sie alkoholem, nikotyna i psychotropami. Srodki przeciez przebadane, a więc najzdrowsze!

W porównaniu choćby z Wielka Brytania, w Polsce panują mroki Sredniowiecza. Tu dragi dzieli sie na grupy ze względu na szkodliwość zdrowotną, a kary za posiadanie są uzależnione od przynależności danej substancji do której z grup. Za posiadanie małych ilości marihuany przykładowo, za pierwszym razem grozi pouczenie, za drugim mandat, dopiero za trzecim razem sprawa ląduje w sądzie, gdzie szanse na wyrok wiezienia są i tak minimalne.

Nie dziwi więc w UK w ogóle, ze ostatnie wyniki OFICJALNYCH badań naukowych umieścily potencjał destrukcyjny alkoholu i nikotyny tylko nieco niżej od heroiny, zaś marihuana została uznana za jedna z najmniej szkodliwych używek.

Słabo widzę takie badania w Polsce, jako ze tu BADAN SIE PO PROSTU NIE ROBI, a społeczeństwu przedkłada gotowe decyzje! To pierwsza rzecz, której powinien sie domagać ruch legalizacyjny - poparcia decyzji ustawodawczych dowodami naukowymi, wyjścia z zasranego Sredniowiecza, kiedy wszystko brało sie na wiarę! W Polsce kocha się stan, który sprzyja szerzeniu paniki i histerii - daleki poglos polowań na czarownice. To zaś właśnie należy zmienić!

Pierwszym krokiem powinno być jednak dojscie do tego, ze państwo wyrzyga w końcu religijną zasade sądzenia a priori i porzuci wpierdalanie się w ludzkie decyzję światopoglądowe uznając się za część post oświeceniowej Europy.

Druga sprawa są zagrania medialne, w czym po prostu mistrzem jest Gazeta Wyborcza, w której znalazłem świeży jeszcze, ale za to brudny i tendencyjny artykuł na temat dopalaczy, pisany przez kompletnych imbecyli pod redaktorskie dyktando.

Artykuł oczywiście piętnuje rozprowadzanie "prawdopodobnie nielegalnych" używek wskazując jedyna słuszna drogę - zdelegalizujmy te chore sklepy. Dobrze, ze nie zaczęto w nim tropić powiązań z międzynarodowym rządem masonskim i mafia pedofili. Ręce, kurwa, opadają, jak sie takie rzeczy czyta! Obiektywność? Zapomnijcie. Pokrętna, pro rządowa propaganda bez śladu głębszego zmysłu dziennikarskiego. To ma być rzetelność medialna? Chyba więcej jej znajdziecie w "Pamietnikach Anastazji P."

Nalezy dodac, ze gazety w Polsce stały sie w ciagu ostatnich kilku lat aparatem siania strachu, zamętu i dezinformacji, służącej podtrzymywaniu status quo. Tych okropnych wypocin, przyklepywanych przez naczelnego, nie da sie już nawet oddzielić od realnego stanu rzeczy. To jest pierdolona zgnilizna, której normalny czlowiek brzydzi sie dotknąć. Upierać sie przy tym, ze represje i nadużywanie władzy służą harmonii społecznej, to kurwa jakiś jebany koszmar, a takie stanowisko zajmuje wiekszosc z reportaży GW. Wskazywać, ze coś jest szkodliwe, chociaż mało co o tym wiadomo, to już zaś zupełny kabaret.

Napierdalajcie ten skostnialy system, bo zanim sie obejrzycie, będziecie w dupie muszac prosić o receptę na herbatke mietowa, a na chodzenie po parku będziecie musieli mieć zezwolenie!

Wednesday, 31 March 2010

Premiera "The Rum Diary" w Cannes?



Jak wskazują kontrolowane przecieki z prasy, ekranizacja pierwszej książki Huntera S. Thompsona, "The Rum Diary", z Johnnym Deppem w roli głównej, może mieć swoją premierę podczas tegorocznego festiwalu filmowego w Cannes, który odbywać sie będzie w dniach 12-23 maja.

W takim wypadku film trafilby pewnie do kin w USA i UK koło lipca/sierpnia, a w Polsce pojawilby sie w grudniu albo w styczniu.

Jest to jednak na razie tylko pogłoska, chociaz dość prawdopodobna ze względu na tradycyjnie ceniona w Cannes atmosferę, sprzyjająca zawieraniu dużych umów dystrybucyjnych. Pomaga tu oczywiście także gorące przyjęcie filmu przez jury i publiczność - dzieki nagrodom film idzie dalej w świat. Jak sie jednak dobrze sklada, w tym roku członkiem jury będzie min. Tim Burton - dobry przyjaciel Johnny'ego Deppa, co może sie przełożyć na pewny wynik medalowy.

Ostateczna lista filmów, wyświetlanych w Cannes, zostanie ogłoszona przez komitet organizacyjny 4 kwietnia. Do tej pory radzę więc przeczytać sobie książkę, której recenzje znajdziecie także na moim blogu.


Monday, 29 March 2010

Aktualizacja MAGIVANGI!



Wszystkich czytelnikow Magivangi zapraszam na swoja strone, na ktorej wlasnie znalazla sie nowa aktualizacja.

Tym razem:
- Hunter S. Thompson, "Gonitwa Kentucky jest dekadencka i zdegenerowana"
- Conradino Beb, "Kali Juga na pelnych obrotach czyli ostatnie podrygi pijanego absurdu"
- Conradino Beb, "Bezkres" (opowiadanie)

Przejdz na strone Magazynu Magivanga

Sunday, 21 March 2010

Wieści, wieści...

I wpadł karzeł pod koła wózka widłowego. Dowiedziałem się ze źródła, ze magazyn VICE w Polsce będzie sie opierał na razie, na przedrukach z wersji obcojęzycznych (w tym pewnie i z brytyjskiej).

Nie będzie więc zapotrzebowania na rzetelne, pełne wdzięku, materiały dziennikarskie. Jedyny wkład krajowy będą tymczasowo stanowiły recki muzyczne, które w VICE bazują na trzech zdaniach :)

P.S. Obecnie szukam jakiegoś portalu/gazety/miesięcznika, który byłby zainteresowany publikowaniem recenzji muzycznych (interesuja mnie tylko winyle) lub jakichś krótkich, niszowych zajawek. Gdyby ktoś miał jakiś namiar, niech mi da znać.


Friday, 12 March 2010

Psychedeliczne rekiny i zajezdzanie skurwysynow!

Od kilku miesięcy kontynuuje na tym blogu wątek twórczości Huntera S. Thompsona, którego kolejne książki pozeram nieustannie, jak miałem wcześniej chyba jedynie z dziełami Kena Keseya i Roberta Antona Wilsona. Wczoraj ukończyłem wreszcie "The Great Shark Hunt", jedna z najlepszych antologii tekstów i reportaży prasowych, jakie zdarzyło mi sie w życiu czytac!

Ponad 600 stron twardej treści w stylu gonzo i pre-gonzo, to głównie artykuły pisane dla magazynu "Rolling Stone", "National Observer", "Nation" i "Scanlan's Monthly" + rozdziały z jego trzech najlepszych książek (dobrze znanych). Ta gruba warstwa materialu to prawdziwa uczta dla wszystkich miłośników tego największego z "doktorów dziennikarstwa", który pewnie zmieniłby całkowicie styl pisania Kapuscinskiego, gdyby tylko go kiedyś spotkał :)

W tej właśnie antologii poznajemy dokładnie soczystosc i heroizm reporterski Thompsona pedzac przez jego dziennikarskie pejzaże, grubo przetykane kwasowymi i meskalinowymi tripami, które przemierza nasz super-reporter z nieodłączną butelka "Wild Turkey" w ręku i cynicznym poczuciem humoru, gwarantującego wam najlepsza zabawę jeszcze sprzed czasów rozwoju black metalowej i punkowej sceny zine'owej.

Są tu wszystkie jego najlepsze teksty poczynając od wprawek korespondenckich z Ameryki Poludniowej przez legendarny tekst na temat Gonitwy Kentucky (który obecnie tłumaczę do publikacji), tytułowy, fantastyczny "The Great Shark Hunt" (mocno zaprawiony kwasem, kokaina, seconalem i szuwaksem) oraz seria artykułów, tropiących kulisy afery Watergate, w których doktor bezlitośnie jedzie po politycznej szajce skurwysynow z Bialego Domu (wyzwaniem tu byłoby równie dobre obnazenie kuluarow polskiej polityki i jej zgniłych adwersarzy, tarzajacych sie w swoich alkoholowych rzygowinach). To w istocie sama śmietanka jego wielkiego talentu, która zjednala mu w ciagu lat tyle samo wrogow, co i miłośników.

Wielkość tych tekstów leży jednak nie tylko w hipnotycznym, jadącym jak po ostrzu noża stylu gonzo, którego zaletami są brak auto cenzury i kompletny brak szacunku dla podwójnych standardów mainstreamowego dziennikarstwa (jeśli myślisz, ze reporterzy "Gazety Wyborczej" piszą o wszystkim, co wiedzą, to wróć do smoczusia i wozeczka), ale przede wszystkim w wielkim talencie obserwacji reporterskiej, który stworzył sztukę sama w sobie z przyglądania sie stylowi pracy dziennikarskiej.

Oczywiście niejedno z jego zdań będziecie chcieli przeczytać jeszcze raz, jak np. to podsumowanie osobowosci politycznej Nixona, które można by bez problemu dołączyć do obrazka większości z polityków: "... i to właśnie sam Nixon reprezentuje mroczna, sprzedajna i nieuleczalnie dziką stronę amerykańskiego charakteru, której niemal wszystkie kraje na świecie nauczyły sie bać i brzydzic. Nasz prezydent, lalka Barbie ze swoją żona, lalka Barbie i zestawem dzieci, lalek Barbie, jest także odpowiedzią Ameryki na potwornego Pana Hyde'a. Przemawia w imieniu naszego wewnętrznego wilkolaka; tyrana, cwaniaka, który zamienia sie w cos nieopisanego, pełnego klow i krwawiacych strupow, w noc zbliżającej sie pełni..."

Innym mistrzowskim zagraniem jest opisywanie tego, co naprawdę dzieje sie podczas zbierania materiału dziennikarskiego, jak np. tutaj: "Trzeciego czy czwartego dnia wyscigu straciłem całkowicie kontrole nad swoją korespondencja. W pewnym momencie, kiedy Bloor wpadł w szał i zniknął na trzydzieści godzin, byłem zmuszony wyrwać cpuna z jedynego klubu nocnego na wyspie i postawić go do jako specjalnego obserwatora Playboya. Spędził ostatni dzień wyścigu na pokładzie Slonecznego Tancerza wciągając nosem koks i wrzeszczac opetanczo na kapitana, podczas gdy sternik próbował desperacko walczyć o utrzymanie swojego minimalnego prowadzenia nad załoga Szczesliwego Strzelca."

Język thompsonowskich reportaży to czysty miód dla jego wielbicieli, którzy z pewnością chętniej zobaczyliby takie psychedeliczne popisy w polskiej prasie, której przedstawiciele tak czy siak palą już jointy i wciągają morze koksu, ale oficjalnie jeszcze nikt sie do tego nie chce przyznać. Cóz, może lepiej hipokrytom na ciepłych posadkach udawać do konca zycia oddział ministrantów. Kiedy sam próbowałem do pewnego pisma produkować korespondencję z imprez klubowych, jak najbliższą prawdy, moje opisy ekscesów "automatycznie wycinano".

Thompson nigdy nie miał jednak łatwego życia przez swoje bezkompromisowe oddanie pisaniu prawdy, był za to notorycznie ostracyzowany przez znaczną część środowiska dziennikarskiego, a przez część perfidnie niezauwazany. Mimo tego jego geniusz błyszczy w tej książce, jak łabędź pośród krukow, a wiele z zamieszczonych w niej tekstów to absolutne wzory dziennikarskiej skrupulatnosci.

Chwytajcie wiec za "The Great Shark Hunt" i niech w was obudzi instynkt dociekania drugiego dna!

[Magivanga oferuje teraz tekst na temat wszystkich ksiazek Huntera S. Thompsona]

Wednesday, 10 March 2010

Magazyn VICE w Polsce czyli gowno wylądowało w wentylatorze!

Jak cwierkaja już niemal wszystkie medialne ptaszki (mówimy oczywiście o Internecie), na polski rynek mediów papierowych wejdzie w ciągu miesiąca, może dwóch, międzynarodowa potęga lajfstajlowa -magazyn Vice.

Pismo założone w 1994 w Montrealu, początkowo jako "Voice Of Montreal", było finansowane z pieniędzy rządowych (kieszeni obywateli), ale po wykupieniu przsz trojke mlodych redaktorow stało sie szybko niezależnym zinem, opisujacym życie i kulturę młodych hipsterow (żeby nie użyć pokrewnego słowa - hipis :D)

W 1999 redakcja przeniosła sie do Nowego Jorku szukając rozwoju formatu i większych dochodów z reklam - będących do dzisiaj głównym źródłem utrzymania. Odtąd datuje sie dynamiczny rozwój magazynu, który na dzień dzisiejszy doszedł do 900 tys. egzemplarzy na numer, w tym 80 tys. rozprowadzanych w samej Wielkiej Brytanii.

W Polsce już można śledzić rozwój VICE'a poprzez oficjalna stronę, na której znalazło sie kilka mniej lub bardziej interesujących materiałów. Wydawca magazynu w kraju ojca Rydzyka został Patryk Jakub Jankun (tu dodam, że Goldenline.pl
to dla mnie kompletna bzdura), a redaktorem muzycznym Kamil Antosiewicz (min. Exklusiv). Do redaktora naczelnego się nie dogrzebalem, bo nie miałem na to czasu i ochoty :)

Czy bedzie to fajna glokalizacja czy kompletna porażka, decydujecie Wy. Osobiście chciałbym tylko podzielić sie z wami przy okazji kilkoma przemyśleniami na temat polskiego dziennikarstwa i kondycji tego zawodu w Polsce...

VICE reprezentuje gatunek dziennikarski, który w Polsce uznawany jest za dość egzotyczny, chociaż na Zachodzie nie będący już w zasadzie niczym innym niż chlebem codziennym pism lajfstajlowych. "Immersionist journalism" skupia sie na osobistej obserwacji dziennikarskiej i nie dąży do opisania "obiektywnych faktów". Stąd ma już u mnie dużego plusa, gdyż stoi w jednym szeregu z heroicznym stylem gonzo Huntera S. Thompsona, kladacym nacisk na "szukanie prawdy", a nie zaspokajanie paranoi zrobotyzowanego redaktora naczelnego, ssacego fiuta skurwialemu wydawcy, który produkuje gazetę jedna ręką, a druga dystrybuuje mielonke.

Niestety, tak sprawa wygląda w polskich mediach, moi mili. A widziałem to od środka, co było jednym z powodów porzucenia przeze mnie zawodowego dziennikarstwa.

Ponadto, taki stan rzeczy rozpierdala polskie dziennikarstwo od środka rzutujac na poziom tekstów, ich głębię i wyznacza ogólny poziom, który z każdym kolejnym rokiem obniża sie o 10-15% w stosunku do roku poprzedniego. Dodam tylko, że przestałem wierzyć w polskie gazety, kiedy w "Polityce" znalazłem artykuł, w którym trzy następujące po sobie zdania wykluczały sie wzajemnie (taki, kurwa kwiatek).

Nie przeszkadza to oczywiście robić kariery młodemu pokoleniu, które pociąga magnetyzm, powiedzmy sobie szczerze, władzy, silnie wtopiony w dziennikarska funkcje. Szkoda tylko, że rola ta ogranicza sie w coraz większym stopniu do przepisywaniu lancuszkow PR-owych i robieniu głębokich reportaży przez telefon często bez żadnego głębszego riserczu.

Nie ma sie jednak co dziwić, 90% dziennikarzy w Polsce to plebejusze, zarabiający minimum krajowe na wierszowce + jakieś śmieszne, jak chuj, premie. Społeczeństwo patrzy jednak na zarobki koryfeuszy tj. Tomasz Lis wierząc, ze dziennikarze to milonerzy, jeżdżący mercedesami. Smutna prawda jest taka, że na Audi stać niewielu...

Kopani, ponizani, zajezdzani codziennie przez jakaś redaktorska kurwe muszą preparowac teksty, jak wydmuszki drzac o to, żeby nie stracić pracy. Spadające czytelnictwo idzie zaś w parze ze spadającymi nakładami i mniejszymi wpływami z reklam, które do 80-90% zasilają dziś medialne budżety. Wymusza to szybka i tania sile robocza w dzialach dziennikarskich, obracajac dobre wczesniej tytuly w fabryke parowek. Media w Polsce to w istocie parodia wszystkiego, co na Zachodzie za media się uznaje. Upolitycznione, uelastycznione, tanie i śliskie, jak gowno, które codziennie spuszczam rano w kiblu.

Na tym tle magazyn VICE może okazać sie ozywczym głosem. Życzę więc temu tytułowi samych sukcesów jednocześnie mając nadzieję, ze chujowe tytuły w Polsce stracą jeszcze więcej czytelników i w końcu upadną, bo ileż można męczyć wzrok?

Thursday, 4 March 2010

Grupowa ekstaza informacyjna!

Wiedziony chęcią obczajenia nowych trendów internetowych przeczytałem sobie świeży raport (01/03/2010) Pew Internet & American Life Project pt. "Understanding The Participatory News Consumer", który daje nam wgląd w sposoby odbioru wiadomości w Internecie na wybranej grupie Amerykanow.

Wniosków z raportu nasuwa sie kilka, ale jako jeden z ważniejszych atakuje nas teza, iż "wiadomości służą wspólnemu komentowaniu i bawieniu sie nimi w gronie przyjaciół". Tak bowiem właśnie stwierdziło 72% badanych! Co bardziej znaczące, 75% badanych przyswaja dzienną porcje wiadomości poprzez serwisy społecznościowe, z których najważniejszy jest Facebook.

Wiadomości tam się pojawiające to głównie linki do innych stron, odsylajace do wideo, tekstów lub plików .mp3 - mamy tu więc przykład tego, co Mark Pesce nazwał kiedyś bardzo trafnie hiperdystrybucja, filtrowaniem contentu przez samych użytkowników, co oznacza także "śmierć gatekeepera".

Wchodzac na wyższy poziom, nieuchronnie jesteśmy ciagnieci w kierunku myśli, że wiadomości przestają byc treścią przyswajana samotnie podczas konsumpcji śniadania, a stają sie przedmiotem i jednocześnie polem interakcji społecznej. Psychologiczny model introwertyczny obcowania z medium tj. gazeta ustępuje modelowi ekstrawertycznemu, do którego przygotowała jednostkę już telewizja (oglądanie z rodzina). Pomimo znajdowania sie wciąż na czele, telewizja także jednak musi oddać w komcu pole internetowi, gdyż nie posiada opcji interaktywnosci, a co najważniejsze, nie może być personalizowana w celu maksymalizacji doświadczenia.

Taki stan rzeczy oznacza rowniez, ze przestaje obowiązywać zasada dystrybucji góra-dół, która była kamieniem wegielnym rozwoju i bogacenia się koncernów medialnych, jako że skoszona zostaje w procesie dezintermediacji (odposredniczenia) część łańcucha, odpowiedzialna za tłumaczenie świata. Użytkownik jest juz w stanie sam uczestniczyć w komunikacji ze swoim ukochanym idolem, brandem, zjawiskiem czy też dziełem sztuki mając do niego bezpośredni dostęp 24/7.

I wreszcie siła generowanego na żywo feedbacku wymusza na tworcach contentu, np. dziennikarzach, poprawę standardu operowania informacja lub też bezpośrednią współpracę w tworzeniu tekstu - który staje sie także nośnikiem nastrojów społecznych, organizujących wokół niego swoj własny, silny dialog. To schemat wielokierunkowy, zmienny w czasie, podatny na dyskusje i poprawki, nieuchronnie dążący w stronę technologii społecznej Open Source.

Witamy w Erze Przemiany, która została zasygnalizowana przez Wielka Recesje, a zostanie ugruntowana poprzez upadek Imperatorow i wzrost Plemion!

Tuesday, 2 March 2010

Moja rubryka muzyczna w magazynie Free Colours!

Nie wiem ilu z was lubi czy też toleruje reggae? Osobiście ten gatunek przewija sie u mnie jedynie w tle, w postaci kilku naprawdę mocnych tune'ow z rewolucyjnym przesłaniem.

Możecie jednak interesować sie tradycyjnymi rytmami Afryki i ich współczesnymi mutacjami. Tu zdecydowanie bije gorące źródło, a winyli z taka muza nieustannie mi przybywa.

Wlasnie dla fascynatow afrobeatu, afro-funku, sato, cavacha, afro-disco, afro-latino i wszystkich innych gałęzi muzyki afrykańskiej, redaktor Conradino ponownie zgodził sie przelać swoje myśli na papier i stworzyć we wspolpracy z pismem Free Colours, rubrykę poświęcona winylom (wyłącznie!) z taka muza. Są tu wydawnictwa nowe i porcja klasyków dla tych, którzy jeszcze ich nie znają.

Numer 13 od 10 marca w Empikach, a już teraz w dystrybucji internetowej. Sprawdźcie stronę magazynu.

Friday, 26 February 2010

Kurwa, kurwa, kurwa!!!

Słońce weszło w znak Ryb czy też tak sie przynajmniej wydaje, a my musieliśmy na początku tego tygodnia wynieść sie ze swojego romantycznego studia flat na Finsbury Park i przeprowadzić na Haringey w okolice Green Lanes.

Co w Londynie człowieka generalnie wkurwia oprócz tego, ze wydatkom nigdy nie ma końca, bo Lewiatan wpierdala kasę, jak pojebany? Trzeba na naprawienie każdej najmniejszej usterki czy wykonanie usługi czekać, a efektywność tych czynności jest bardzo niska.

Miesiąc temu w starym mieszkaniu przestał działać nam prysznic, bo wysiadla pompa, pięć dni trzeba bylo czekać na interwencje brata mojego ex-landlorda! Gdy już udało nam się wyprowadzić (dokładnie 23 lutego) i miałem nadzieję na poprawę losu, w nowym mieszkaniu zastaliśmy rozjebany bojler i brak ogrzewania...

Gdy udało się juz ekipie naprawczej napuscic wody do obiegu i grzejniki zaczęły chodzić, na następny dzień znowu kurwa była zimnica, bo spadło ciśnienie na skutek pierdolonego wycieku w niezidentyfikowanym miejscu! Ja jebie, to miasto mnie doprowadzi na krawędź załamania nerwowego z powodu zwykłych wypadków losowych.

P.S. Widzę tu kolejna lukę niszowa dla psychoterapii. Jeśli ekipa naprawcza nie pojawia sie od tygodnia, a w twoim mieszkaniu po raz trzeci w ciągu pól roku wysiadlo ogrzewanie, rozladuj napiecie i napisz do Misia.


Friday, 12 February 2010

Najlepszy film o LSD?

Jakiś czas temu pisałem na blogu o "Riot on Sunset Strip" - kultowym filmie z gatunku hippiesploitation, który od czasu swojej premiery kinowej w 1967 nie został ponownie wydany na VHS czy DVD.

Dzieło to zostało wyprodukowane przez otoczona na Zachodzie nimbem undergroundowej legendy, wytwórnie American International Pictures lub po prostu American International.

Jednym z najwybitniejszych reżyserów, związanych z ta masowa stajnia filmów klasy B był sam Roger Corman. Jego podopiecznymi byli zaś min. Jack Nicholson, Peter Fonda i Dennis Hopper. Swoje ostrogi zbierał tam także Laszlo Kovacs.

To przede wszystkim Corman był odpowiedzialny za sukcesy finansowe firmy kręcąc swoje filmy na spartanskich budżetach, co pozwolilo niemal wszystkim z nich zarabic kasę w młodzieżowych drive-inach!

Około roku 1966 American International postanowiło spieniezyc kolejna działkę kultury, tym razem były to kluby motocyklowe. Wypuszczenie filmu "The Wild Angels" z Peterem Fonda okazało się wielkim sukcesem finansowym i pozwoliło na dokrecenie kilkunastu innych. Tak narodził się gatunek "biker movie", który został kolejnym dzieckiem Cormana i AIP po serii horrorów gotyckich.

Rok później do Cormana przychodzi Jack Nicholson proponując mu zrobienie filmu koncentrujacego się wyłącznie na jednym motywie - tripie na LSD. Ten akceptuje scenariusz Nicholsona skracajac go tylko ze wzgledu na budzet, po czym sam wrzuca kwasa, żeby bardziej wczuć się w klimat głównego bohatera. W roli głównej obsadzona zostaje gwiazda "The Wild Angels", Peter Fonda.

Film nazwano po prostu "The Trip" i zrealizowano bardzo szybko, oczywiście krecac większość scen w plenerze. Oryginalna wersja liczyła 85 min. i pomimo wprowadzenia, mającego odeprzeć zarzuty apologii kultury narkotykowej, film nie doczekał się klasyfikacji wieku w Stanach Zjednoczonych (co praktycznie podcięlo dystrybucję) oraz został z miejsca zbanowany w Wielkiej Brytanii, co trwało do 2002 roku. Reedycja na DVD z 2005 liczy 76 min. i jest pierwsza po niemal 40 latach okazja zmierzenia się z tym żelaznym klasykiem drugsploitation.

Glowny bohater filmu, Paul Groves, to młody reżyser filmów reklamowych, który stoi na granicy rozwodu ze swoją żona. Jego przyjaciel John oferuje mu jednak sprobowanie nowego środka psychedelicznego - LSD, który może mu pomoc uporać się z trudna sytuacja.

Namowiony przez przyjaciela, Paul bierze LSD w hippisowskiej komunie, prowadzonej przez ziomala Johna - Maxa (Dennis Hopper), który funkcjonuje także jako diler i guru. W psychedelicznym otoczeniu Paul przeżywa oświecenie dostrzegając po raz pierwszy promieniowanie pomarańczy, a także mierząc się z wewnętrznym strachem przed śmiercią, demonami i kryzysem przed rozwodowym.

Wstrząśnięty przez wirujacy w mózgu kwas, wywołujący silne halucynacje, Paul ucieka jednak w koncu z komuny będąc przekonany, że jego przyjaciel nie zyje i walesajac się samotnie po centrum Los Angeles, a także wchodząc do napotkanego domu, gdzie nawiązuje dialog z mała dziewczynka.

W końcu udaje mu się w strachu przed policja odnaleźć komune, gdzie odzywa się nagle wielkie pożądanie do jednej z kobiet Maxa. Nie potrafiący otrząsnąć się z bad tripu Paul ucieka jednak ponownie, by natknąć się na inna kobietę, z która miał wcześniej wzrokowy kontakt. Spotkanie w barze zamienia się w seksualną przygode, która ustawia mu lot. Paul budzi sie rano, by odkryć ze stał się zupełnie innym człowiekiem.

"The Trip" to niezwykle tour de force Cormana, które graniczy z estetyka filmów Kennetha Angera, będąc także jednym z najbardziej osobistych filmów papieża kina klasy B. Niezwykle realistyczne odegranie przez Fonde przeżycia tripowania bardzo czesto sklanialo mnie do odkrywczego śmiechu (szczególnie, ze sam byłem trochę porobiony), ze ktoś mógł zrobić taki film. Niezwykle są tu także efekty świetlne i wizualne, a pokazanie tego co sie dzieje z Paulem przez wprowadzenie elementów fantasy i groteski, nadaje obrazowi niezwykłego klimatu. Poza warstwa filmowa to takze niezwykła "kapsuła czasu", która daje nam istotny wgląd w Zlote Lata kwasu.

Jeśli lubicie Cormana, Hoppera i Fonde, to film dla was obowiązkowy. Polecany oczywiście wszystkim tym, którym bliskie są wysokie loty na kwasie.

[Nowa recenzje filmu znajdziecie na lamach MGV]