Sunday 25 February 2007

Jak zostałem morsem :)



Są takie chwile w życiu każdego człowieka, w których umysł domaga się przekroczenia własnych ograniczeń i jednocześnie ograniczeń jego głównego towarzysza - ciała. Momenty te są często rozpoznawane i charakteryzowane poprzez kryzys osobowości, jaki zostaje wygenerowany przez podświadomość w celu rozpoznania tej sytuacji przez jednostkę jako potencjalnie transgresyjnej, mogącej wzmocnić w nim wolę, przynieść nową wizję własnych możliwości i określić jego moc.

Ostatnio borykam się z poważną zmianą, jaka zachodzi w moim życiu na skutek zakończenia związku z moją dziewczyną, tak więc pozostaje wyjątkowo wyczulony na głosy dochodzące z wnętrza podświadomości. Te zaś nieustannie wołają o rekonstytucję osobowości próbując mnie ciągnąć w doświadczenia, które są mi wyjątkowo bliskie - wydarzenia o magicznej naturze, pozwalające na objawianie się w życiu pierwotnego pierwiastka szamańskiego. Zwykle pojawiają się też wtedy dziwne synchroniczności, jakie znamionują te wyjątkowe chwile, kiedy wszystko jest możliwe.

Od mniej więcej dwóch tygodni byłem namawiany przez mojego dobrego znajomego, Krzysia do kąpieli w lodowatym morzu. Mieszkam na Wybrzeżu, a ruch morsów jest tu wyjątkowo silny przyciągając wielu entuzjastów ekstremalnych doświadczeń. Krzysiu sam uprawia takie kąpiele od pięciu lat, tak więc dokładnie zna przebieg całego procesu, który obrazowo mi przedstawił. W sumie nie trzeba mnie było mocno zachęcać jako, że tego typu praktyki bardzo kojarzą mi się z doświadczeniami inicjacyjnymi szamanów z plemienia Inuitów, a wszyscy szamani są mi osobiście bardzo bliscy. Ponadto uczestniczyłem swego czasu w warsztatach neoszamańskich organizowanych przez Wojtka Jóźwiaka, które odbyły się w lutym 2001 w Rzepniku, gdzie do najciekawszych praktyk należało chodzenie po rozżarzonych węglach, które dało mi niezwykłą dawkę energii. Wizja wejścia do lodowatego morza miała więc dla mnie podobny charakter, tyle tylko że opierało się na przeciwstawnym biegunie, związanym z antagonistycznym żywiołem.

Kąpiel w zimnym morzu przy niskiej temperaturze powietrza ma w sobie w istocie coś szamańskiego. Najpierw przekonujesz umysł, że możesz tego naprawdę dokonać, następnie po prostu wbiegasz i nie masz odwrotu. Dzisiejszy dzień nie należał do najzimniejszych, temperatura wody miała około 3 stopni, a powietrza około 5. Najpierw zrobiliśmy sobie rozgrzeweczkę biegnąc wzdłuż mola w Jelitkowie, a potem po prostu przebraliśmy się w budce morsów, by wesoło wskoczyć do lodowatej wody.

Doświadczenie było niezwykłe i bardzo charakterystyczne. Zimno gnębi umysł najpierw przez kilka sekund, które upływają w momencie, kiedy wskoczy się do wody. Przez kilkanaście sekund nie czuje się nic. W momencie odwrotu w stronę brzegu nadchodzi pierwsza fala zimna, wywołanego szokiem organizmu, która sprawia, że ciało robi się czerwone, a człowiek czuje wszędzie wbijające się szpilki zimna. Potem, gdy skacze się próbując skorzystać z tej fali energii przebierając nogami, wszystko sztywnieje, a krew zdaje się nie napływać do nóg. Potem zimno wsiąka w ciało obierając sobie za siedzibę nasze wnętrze, gdzie już zostaje rozgrzewając nas od środka. Energia po tym doświadczeniu zostaje na cały dzień i ma się ochotę powtórzyć to jeszcze raz. Sam wyleczyłem się dzisiaj z grypy, być może oswoiłem także jedną z moich najgorszych fobii - zimno.


Sztuka dla ulicy, ulica dla sztuki

20 października 2006 International Herald Tribune doniosła o: dziwnych, zdumiewających plakatach na ścianach i rogach ulic Paryża. Plakaty, ukazujące twarze zastygłe w najróżniejszych grymasach były dziełem dwudziesto pięcio letniego artysty o xywce JR, który pracując wspólnie z dokumentarzystą Ladj Ly postanowił zareagować w ten sposób na świeże jeszcze rozruchy imigrantów na biednych przedmieściach Paryża. Jako, że imigranci dostali się wtedy z miejsca na "widelec" francuskich mediów, kolejny raz został rozpropagowany stereotyp "dzikich i nieprzewidywalnych mieszkańców ghetta". Poprzez swój projekt JR i Ladj Ly skonfrontowali go jednak z rzeczywistością, w której zepchnięte na margines życia społecznego i sterroryzowane przez dozór policyjny społeczności, zostały skazane na odegranie jedynej możliwej roli... bezradnej obrony, polegającej na robieniu min, wołaniu o zrozumienie.

Z całej akcji został sporządzony krótki film dokumentalny pt. 28 milimetrów, który możecie sobie obejrzeć dzięki wszechobecnemu serwisowi YouTube. Jest to jeden z najlepszych filmów, poruszających tematykę problemów etnicznych i stereotypów kulturowych, które zdarzyło mi się ostatnio widzieć.




Thursday 22 February 2007

Wszyscy noszą maski, teraz możesz wybrać swoją ulubioną



Jeśli nigdy nie utożsamiałeś się z żadną ze społecznych masek, jeśli zawsze kryła się w tobie żądza wyskoczenie do miasta w czymś zajebiście odlotowym, wreszcie możesz wybrać swoje prawdziwe oblicze dzięki Eat Cake And Worship Satan. W tej linii produktów magia łączy kolejny raz siły z popkulturą, by dać wam coś, czego raczej nie możecie spodziewać się na Gwiazdkę :)

Saturday 17 February 2007

Przystopowanie światła i przyśpieszony obieg informacji



Dwa lata temu zwolniliśmy je do 61 km/h, a teraz byliśmy w stanie kompletnie je zastopować po czym przywrócić mu pełną prędkość - mówi dla Harvard Gazette Lene Vestergaard Hau z Harvard University w Cambridge na temat swojego eksperymentu, przeprowadzonego na strumieniu światła laserowego. Informacja to niezwykła, szczególnie że jeszcze pięć lat temu prędkość światła, mierzona jako szybkość rozchodzenia się fali elektromagnetycznej w próżni, wynosząca 299 792 458 m/s, była uważana za tzw. stałą fizyczną!

Eksperyment zakończono sukcesem dzięki przepuszczeniu strumienia światła przez komorę próżniową, w której wirowała małą chmura gazowa, składająca się ze skrajnie zimnych atomów sodu. Chmura po naświetleniu została następnie przepompowana do drugiej komory, w której wytworzono ciśnienie, wynoszące 100 trylionów więcej niż przeciętne ciśnienia atmosferyczne ziemi. W ten sposób fotony zostały przyswojone przez zsynchronizowaną falę atomową, która stała się nośnikiem informacji i może zostać "odczytana" poprzez ponowne uruchomienie lasera. >>> [prezentacja video]

Jako, że rok 2012 zbliża się nieuchronnie, idziemy po linii zwiększającej się kompresji innowacji, która doprowadza do dynamicznej multiplikacji informacji, znajdującej się w obiegu. Eksperyment, przeprowadzony przez Lene Vestergaard Hau jest z pewnością symptomem tego dziwnego atraktora dziejów, który zmierzać może do tajemniczego Punktu Omega. Oczywiście, fakt ten aż się prosi o zastosowanie w nowych technologiach komputerowych, które mogłyby w ten sposób zostać oparte na w pełni kontrolowanym skoku kwantowym. Moc obliczeniowa takich komputerów i pojemność pamięci byłyby niewyobrażalne, co niezwykle pomogłoby rozładować aktualny "zator informacyjny". Jedyną przeszkodą jest na razie brak technologii do przechowywania w ten sposób "zamrożonego światła", ale kwestia wypuszczenia miniaturowych chipów, to przy obecnym stanie nanotechnologii góra kilka lat...

W związku z powyższym ponownie przypominamy myśl, wyrażoną kiedyś przez mistrza cyberpunku, Williama Gibsona: "Przyszłość już tu jest, tyle że jest rozprowadzana w nierównomierny sposób." Warto także zacytować neo cyberpunkowy Diamentowy Wiek Neala Stephensona: Do międzymediatronowej przestrzeni z łatwością przenikało powietrze i światło, dlatego struktury zamykano w próżniokułach - pozbawionych powietrza buckminsterfullerycznych skorupkach, wyłożonych od zewnątrz odbijającą światło warstwą aluminium, by nie implodowały en masse, gdy na kartkę padnie słoneczny promień. W buckyballowych wnętrzach próżniokuł panowały warunki zbliżone do środowiska eutektycznego. I właśnie tutaj rezydowały prętowe systemy logiczne, sprawiające że papier można było nazwać sprytnym.


Wednesday 14 February 2007

Klabing bez narkotyków :P



Ta ulotka to raczej smaczek dla tójmiejskich rezydentów, ale każdy pewnie odnajdzie w niej analogię do własnego miasta. Pozostawiam bez komentarza :)





Tuesday 13 February 2007

Panarchia czyli upadek rządów hierarchicznych



Jakiś czas temu natknąłem się na bloga Paula B. Hartzoga, badacza z University Of Michigan, który poprzez studiowanie CAS, a także politologii i teorii informacji, doszedł do jednej z wielu niszowych dla naszej kultury, aczkolwiek niezwykle ciekawej idei, a mianowicie do teorii panarchii. Swoje wnioski zawarł w doskonałym studium Panarchy: Governance in the Network Age.

Panarchia jest ideą stworzoną przez belgijskiego botanika i ekonomistę politycznego, Paula Émile'a de Puydta, który swoje rewolucyjne przemyślenia zawarł w artykule Panarchy, opublikowanym w Brukseli, w kwietniu 1860 r. Nasz rewolucjonista był libertarianinem i wierzył w wolny rynek więc dlatego pewnie pisał w tymże tekście: Istnieje potrzeba wolnej konkurencji, przede wszystkim pomiędzy jednostkami, potem zaś na szczeblu międzynarodowym - wolność innowacji, pracy, wymiany walutowej, handlu i wolności wyceny swoich produktów - i nie potrzeba oczywiście żadnej interwencji ze strony Państwa poza jego sferą specjalną. Innymi słowy: Laissez-faire, laissez-passer. Poza wolnym rynkiem Puydt postulował tam wprowadzenie nowego typu stosunków społecznych, które nie opierałyby się na hierarchii, ale na naturalnej ewolucji w stronę wielowymiarowego porozumienia pomiędzy różnymi typami jednostek zaangażowanych w proces wymiany dóbr i idei. Miała być to więc spójna całość, którą dzisiaj zwerbalizować możemy pod postacią "społeczeństwo sieci".

Jego idee zostały niestety w nauce zarzucone na rzecz fascynacji państwowym interwencjonizmem i etatyzmem, jednak odżyły w latach 70' i '80 dzięki myślicielom tj. John Zube, James Rosenau i Paul Wapner, a ostatnio dzięki Howardowi Rheingoldowi i ww. Paulowi B. Hartzogowi, który w swojej pracy rewitalizuje stare idee wskazując, że wreszcie nie tylko są one możliwe, ale dosłownie stwarzają na naszych oczach Nowy Panarchiczny Świat dzięki złożonemu procesowi, jakiemu podlega światowe, hierarchiczne przywództwo. W swojej pracy wysuwa hipotezę, iż "Złożoność + Sieci + Łączność >>> Panarchia". Do zagadnienia tego podchodzi zaś od wielu stron analizując stosunki międzynarodowe, złożone systemy adaptacyjne (CAS), sieci społeczne, technologie komunikacyjne, kulturę oddolnie generowanej treści i współczesne ruchy rewolucyjne.

Przyczyny zmian widzi w zwiększającym się zaangażowaniu globalnym pojedynczych jednostek, organizujących się w spontaniczne sieci, co doprowadza do kryzysu system centralnego zarządzania i przyczynia się wydatnie do erozji państw narodowych. W swoim wywodzie opiera się na wielu materiałach źródłowych, które pośrednio lub bezpośrednio podpierają jego tezy. Jak podkreśla, natura zmian leży nie tylko w następujących procesach przechodzenia kluczowych form i koncepcji władzy na dół, ale przede wszystkim w zmianie funkcjonalnego zróżnicowania jednostek i ich tożsamości.

Wszystko zaś dzięki zwiększonej łączności, która jest możliwa dzięki współczesnym technologiom, co przyśpiesza obieg idei i umożliwia złożoną koordynację zbiorowego wysiłku, który nawet pozornie przypadkowy, odtwarza samo organizujący się wzór. Na plan pierwszy wysuwa się tu zbiorowy fakt, który Rheingold nazwał "mądrością tłumów", a Hartzog nazywa "rojem". Struktura ta posiada wg. niego umiejętność dynamicznego i jednocześnie zdecentralizowanego rozwiązywania problemów dzięki naturalnej, pozornie chaotycznej synchronizacji. Do jej cech należałyby: brak narzuconej kontroli, autonomia subjednostek, wysoka liczba połączeń komunikacyjnych, sieciowa i nielinearna przyczynowość "końcówek" oddziałujących na "końcówki".

Jak pisze sam Hartzog: Sieci nie są nowe, ale trudność z koordynacją była tradycyjną przeszkodą dla ich efektywności. Ponieważ sieci są zależne od gęstych struktur wzajemnej komunikacji, rozrost formy sieci jest funkcją świeżych innowacji na polu technologii komunikacyjnych. Oczywiście nie obchodzi się w końcu bez sięgnięcia po przykłady praktyczne, którymi dla Hartzoga są działania EZLN w Chiapas oraz protesty przeciwko WTO w Seattle w 1999, a także koncern Aisin, należący do Toyoty. Hartzog duży nacisk kładzie także na to, że w panarchicznej sieci jej "węzły" nie są od siebie wzajemnie uzależnione, dzięki czemu nie powstają zatory komunikacyjne nawet w wypadku usunięcia znacznej części jej "ciała". Ta niezwykle organiczna teoria jest kolejnym dowodem na to, że zmiany następują o wiele szybciej niż nam się zdaje, a wyzwolenie z rządów ponurych technokratów szykuje się lada dzień!

Friday 9 February 2007

Cyberaktywizm i sztuka graffiti



Jak pisze Neil Postman w swoim krótkim dziele, W stronę XVIII stulecia: Diderot w głębi serca był rewolucjonistą, a jego koncepcja informacji była narzędziem walki o społeczne i polityczne zmiany. Idea "informacji "służącej swym własnym celom", była mu obca, podobnie jak wszystkim filozofom Oświecenia. Cytując tego francuskiego, klasycznego krytyka patologii władzy, Postman nakłonić chciał w ten sposób do większej rozwagi w traktowaniu technologii informacyjnych zwracając uwagę, iż problemem nie jest dostęp czy też ilość informacji będącej w obiegu, ale kontekst w jakim jest ona umieszczana.

Pojęcie bezosobowej, niemal duchowej formy informacji nadeszło wraz z rozwojem nowych mediów w XIX i XX wieku, kiedy to jej ilość zaczęła przekraczać możliwości porządkowania przez człowieka, a zatem stała się "technologiczną bakterią" lub też "wirusem", mającym w niedługim czasie zmienić system nerwowy człowieka przygotowując go do Ery Atomowej. W momencie pojawienia się mediów masowego komunikowania doszło też do wykształcenia się typowo industrialnego podziału na: informację, wiedzę i mądrość w przeciwieństwie do nierozłącznego traktowania tych pojęć przez pokolenia, nie nawiedzone jeszcze w tak dużym stopniu "wirusem".

Potem nadeszły czasy gniewu, kiedy XX wieczna kontrkultura na falach "Strumienia 93" sprawiła, że informacja nabrała bardzo silnych konotacji władzy stając się jej poplecznikiem, co tym skłoniło zgraje rebeliantów i buntowników do opracowywania takiego systemu, w którym informacja zostanie całkowicie pozbawiona centralnego nadzoru. Słynne hasło, który wypowiedział Stewart Brand brzmiało: "Informacja chce być wolna". Jak ktoś jednak szybko dodał: "Informacja chce być droga" i w ten sposób rozpoczęły się postmodernistyczne zmagania o kontrolę nad informacją znane też jako "wojna informacyjna". Pojęcie to zostało rozwinięte przez sytuacjonistów, ruch industrialny oraz ideologów post anarchizmu tj. Hakim Bey

W tym kontekście bardzo ciekawe są zdobycze pokolenia cyberaktywistów. Dokładnie pięć dni temu na stronie holenderskiej grupy The Graffiti Research Lab pojawiła się niezwykle ciekawa informacja, która zapowiada rewolucję zarówno w świecie cyberaktywizmu, jak i graffiti. Odpalono laserowy system tagowania, pozwalający na wyświetlanie 20 metrowych napisów na przykład na budynku Twojego znienawidzonego koncernu farmaceutycznego :)

Ta obiecująca technologia zostanie oddana w ręce artystów, aktywistów i każdej innej grupy, zainteresowanej jej użytkowaniem. Jak łatwo się też domyślić, całkowicie za darmo, gdyż chłopcy z GRL są fanami licencji typu Open Source, na której udostępniane są także wszystkie inne wynalazki, tworzone przez zespół związany z Eybeam Openlab. Obecnie GRL rozpowszechnia wezwanie do uwolnienia Petera Berdvosky'ego - guerilla marketera, który został aresztowany przez amerykańską policję na skutek zamieszania, jakie powstało podczas wdrażania kampanii reklamowej, dla której pracował, wymyślonej przez firmę Interference, Inc. Gnębione przez syndrom 11/09/2001 społeczeństwo uznało ową kampanię za atak terrorystyczny. Jak więc widać, w erze informacyjnej należy być bardzo ostrożnym, żeby nie zostać pokonanym własną bronią :)












Wednesday 7 February 2007

Zaprotestuj przeciwko budowie Via Baltica!



Niezwykle smutna wiadomość, nasz pojebany rząd podtrzymał decyzję o zbudowaniu drogi tranzytowej przez jeden z największych skarbów europejskiej przyrody - Dolinę Rospudy! Decyzja taka, nie trzeba chyba żadnemu świadomemu człowiekowi w tym kraju tłumaczyć, jest najbardziej idiotyczną decyzją, jaką tylko można było podjąć. Nie możemy dopuścić, żeby kierowane doraźnym, finansowym i politycznym interesem, zagrywki bandy zwyrodnialców na wysokich stołkach, sprawiły, że nasze dzieci nie będą niedługo miały szans na kontakt ze środowiskiem naturalnym w pobliskiej przyszłości!

Cytat ze strony protestu:
(...) Via Baltica może przynieść nieodwracalne zniszczenie unikalnych przyrodniczo parków narodowych i obszarów europejskiej sieci Natura 2000 wraz z wieloma żyjącymi tam rzadkimi a nawet zagrożonymi gatunkami zwierząt i roślin. Z tego powodu taki jej przebieg jest sprzeczny z prawem unijnym. Ponadto styczniowa [2005] decyzja budowy Via Baltica (przez Białystok) była podjęta nawet bez sporządzenia strategicznej oceny oddziaływania na środowisko i uwzględnienia zasad ochrony środowiska Unii Europejskiej, co prawdopodobnie uniemożliwiłoby jej dofinansowanie ze środków unijnych. (...)


Podpisz protest


Tuesday 6 February 2007

Renesans cyberpunku



Wg. wielu kosmologów, antropologów, magów, a także wielu ideologów kontrkultury, historia naszego uniwersum lubi zataczać koło. Podobnie dzieje się w przypadku ludzkiej kultury. Pewne jej części zdają się być sprzężone ze sobą, jak wirujące wokół jądra atomowego elektrony.

Ostatnio doświadczam tego, co C.G. Jung nazywał "synchronicznością" pomiędzy wydarzeniami zachodzącymi w mikrokosmosie, a wydarzeniami zachodzącymi w makrokosmosie. Odczuwam wszechobecną, zbiorową psychozę, mającą swoje źródło w kwiczącej rzeczywistości, która rozpada się na naszych oczach, a jednocześnie dostrzegam jej objawy, sublimacje i konceptualizacje w obszarze kultury wizualnej, szczególnie w sztuce z pogranicza cyberpunku, futurystyki i twórczości apokaliptycznej. Sądzę, że jest to szersza tendencja, gdyż przenika powoli do popkultury - zwierciadła pragnień ludzkich i jak przeczuwam, wyraźnie ujawni się w przeciągu roku.

Jednym z najciekawszych twórców tego nurtu jest obecnie Daniel Pinchbeck, autor książki 2012: The Return of Quetzalcoatl, w której powraca dobrze wszystkim znana koncepcja Terence'a McKenny o końcu świata, takiego jaki znamy, w 2012 roku. McKenna swoją koncepcję wyprowadził z sesji z grzybami psylocybowymi, badań nad kalendarzem Majów, zwanym Tzolkin oraz heksagramami I-Ching. Z podobnych źródeł korzysta też Pinchbeck. Główną tezą jest tu transformująca rola apokalipsy, jej oczyszczająca i wzmacniająca moc. Jest to sposób na transgresję dla świata, kiedy masa krytyczna jego kulturowych ekstensji wzrośnie do maksimum, by potem spaść do zera...

Z racji popularności apokaliptycznych idei ostatnio renesans wydaje się także przeżywać kino cyberpunkowe i dark punkowe, związane raczej z głównym nurtem kinematografii. Nie tak dawno na ekranach polskich kin gościł dość słaby od strony fabuły, ale nie najgorzej zrobiony film Ludzkie dzieci w reż. Alfonso Cuaróna, a już mamy premierę kolejnej mrocznej wizji ludzkiej przyszłości w postaci filmu Renesans w reż. Christiana Volckmana. Warto na niego zwrócić uwagę, gdyż dostał 8/10 gwiazdek w serwisie CyberpunkReview i jest to film warty obejrzenia.

Renesans to cyberpunkowa kreskówka w klimacie kina noir, której akcja dzieje się w 2054 r. w świecie tradycyjnie opanowanym przez przemoc, technologię i rządy wielkich korporacji. Pewnej nocy spod modnego klubu porwana zostaje Ilona Tasuiev, pani naukowiec pracująca dla korporacji farmaceutycznej Avalon, obiecującej nieśmiertelność na interaktywnych video billboardach. Sprawą zajmuje się policjant Barthélémy Karas - cyborg, który wchodząc w świat wielkich interesów, odkrywa za nimi równie wielkie namiętności i mroczne tajemnice. Film odwołuje się właściwie wyłącznie do klasyki gatunku, ale jego mroczna atmosfera sprawia, że znakomicie się ogląda. Wydaje się, że cyberpunk wraca powoli do łask, dzięki temu, że rzeczywistość w końcu dogoniła fantazję, tak więc można go już interpretować jako kino społeczne. Cóż, dowodem interaktywne video billboardy - nie trzeba ich tworzyć, bo one już są!

Poniżej trailery filmu w wersji...

francuskiej:



angielskiej:




Monday 5 February 2007

Marcuse był fantastycznie zryty :D



I tak się właśnie objawia manifestacja chaosu... kiedy surfując po rozszalałym morzu danych od "panarchii" przez Korporację RAND, znajduję nagle listy Herberta Marcusego do chicagowskich surrealistów :)


Sunday 4 February 2007

Wyluzuj, to tylko roślina.



Na amerykańskim rynku wydawniczym właśnie pojawiła się niezwykła książka z obrazkami dla dzieci, nosząca tytuł It's just a plant. Jest to prawdopodobnie pierwsza próba pozytywnej, kulturowej edukacji naszych pociech w kwestii użycia konopi i pochodzących z niej produktów. Jej autorem jest Ricardo Cortes, właściciel przebojowej agencji Magic Propaganda Mill, która łączy w swojej pracy dizajn wizualny z mediami masowego komunikowania w celach edukacyjnych.

Główną bohaterką książki jest mała dziewczynka Jackie, która razem ze swoją mamą wyrusza na współczesną wyprawę inicjacyjną, która ma jej pomóc w zrozumieniu czym tak naprawdę jest ta tajemnicza roślina i jakie znaczenie społeczne przypisuje się jej używaniu. Córka i matka odwiedzają najpierw rolnika Boba, który tłumaczy im, jak roślina się rozwija i opowiada jej długą historię. Następnie składają wizytę lekarzowi, który wylicza medyczne korzyści, płynące z użycia konopi i tłumaczy, jak należy to robić w odpowiedzialny sposób, jednak przestrzega przed używaniem marihuany przez nieletnich. Kolejnym przystankiem w podróży staje się grupa czarnej młodzieży, która właśnie jara blunty. Zanim zdążą jednak wytłumaczyć dziewczynce, co robią i dlaczego, zostają brutalnie zakuci przez policję. Opowieść stara się w jak najbardziej łagodny sposób przeprowadzić dziecko przez problematykę używania marihuany - jej popularności i przyczyn prohibicji zrywając jednocześnie z archaiczną edukacją strachu, histerii i politycznego kłamstwa. Książką tą powinien zainteresować się obecnie każdy świadomy rodzic.

Oprawę graficzną tego ślicznego dzieła zapewnili tacy artyści, jak: FUTURA, Jose Parla, Che Jen, Toofly i inni tworząc artystyczne tło, projekty ubrań oraz nadając projektowi współczesny klimat. Obecnie książka jest tłumaczona na język francuski i niemiecki. Ciekawe kiedy ktoś zdecyduje się ją wydać u nas? Nikt chyba nie może zaprzeczyć, że w jądrze naszego totalitarnego syfu światopoglądowego przydałby się świeży powiew.