Monday 23 July 2007

Dzień 23. cd czyli Zbychowo to zło :D



szczerze powiedziawszy, to zawsze gdy przychodzi ten dzień 23. siedzę sobie spokojnie i na wszystko mam wyjebane, bo nie chcę nakręcać żadnej jazdy. gdybym uległ tej pokusie jaki byłby wtedy ze mnie podróżnik po krainie chaosu? "kto oczekuje, najpewniej tego nie dostanie", nie ma tego w Prinicipii Discordii, ale sam bym to umieścił w wersji 2.0 :) bądźcie więc spokojni o żądzę rezultatu, jeśli nie działa prawo góry, na pewno działa prawo dołu! faktem jest, że czasem trzeba patrzeć pod nogi, żeby się nie przewrócić ;)

* * *


Dzisiaj znajomy zabrał mnie wieczorem do Zbychowa. Chciałem się w sumie napić piwa po ciężkim dniu trzepania ramek, układania imprezowych kalendariów i wysyłania podań o pracę, ale stanęło na kąpieli w jeziorze o wdzięcznej nazwie Wyspowo. Niestety nie wyszło, a dlatego że....

trafiliśmy wprost w ręce znajomej pary, która uruchomiła w tym przeuroczym miejscu sezonowy sklep. od razu zasięgnąłem informacji na temat stanu wody i okazało się, że jest chujnia, bo rolasy spuszczają szambo do wody :(

sanepid niby badał, ale kto ufa instytucjom rządowym?
co tu kurwa zrobić?

nic, wzięliśmy po piwku (którego w sumie miałem nie pić) i zasiedliśmy na ławeczce. jak wiadomo, polska wsiami stoi i w sensie mitotwórczym i w sensie politycznym (co by pisiory zrobiły bez swojej ukochanej, katolickiej wsi? aż boję się pomyśleć :P). pije się tutaj naprawdę grubo, rzekłbym: na masę. no i podjeżdża jakiś rozpierdolony żuk z ziomami prosto z budowy, którzy tradycyjnie zaczynają po kaszubsku o tym, że "muszą się najebać po ciężkiej pracy". zrylce jak chuj, ale że właściciel sklepu "godo tok somo", na luzie :)

15 minut picia piwa i podbija kolejny zrylec, który (co doniósł wywiad :P) nie może przestać pić :))) wszystko ok, gdyby nie jeep wypełniony ubranymi w khaki kolejnymi frikami, którzy przejeżdżali obok sklepu i kolo na oryginalnej MZ-ce 250 (dwusuwowy silnik, gaźnik, przerobiony widelec), który przyjechał i postawił następne piwko. w międzyczasie nasłuchałem się historii o klimatach panujących w okolicy i nie moglem przestać się śmiać. czemu na kaszubach każda wioska wygląda jak szkrzyżowanie "alicji w krainie czarów" ze szpitalem psychiatrycznym? niech to będzie zagadka dla etnologów :)

w każdym razie kolo poczęstował dobrą lufą i pogadaliśmy sobie o silnikach, mocy i momencie obrotowym. taaa, fantastyczne klimaty :) dalej zeszło na muzę, słuchawki i możliwości sub basowych głośników, niedługo pojawił się nawet pomysł na festiwal transowy (trans to podstawa) :D
żona tradycyjnie zmusiła jednego z pijących mężczyzn do powrotu (niech mi pokażą w polsce trzymający się kupy patriarchat!) i impreza naturalnym biegiem dobiegła końca. przy okazji usłyszałem jakąś produkcję no duck crew, która brzmiała jak kanda bongo man, masakra :D

aaa wracając, jakiś kilometr za wiochą ujrzałęm kolesia ledwo trzymającego się drzewa. czy to było objawienie chaosu? a może znak bestii? :P


p.s. chciałem w sumie napisać artykuł o znaczeniu liczby 23, ale nie miałem tak naprawdę czasu, skończę moją wdzięczną wizualkę "Aeon of Chaos", to pewnie wrzucę na stronkę, bo trzeba się w końcu samemu zmierzyć z tym wyzwaniem :) pozdrowienia dla wszystkich, którzy biorą eremitę za głupca :)


3 comments:

Anonymous said...

:DD myle ze ten typ pod drzewem to byla inkarnacja nowego lamy - nie mozna myslec stereotypami.

Anonymous said...

http://www.youtube.com/watch?v=mvwJjwVvlX8

Anonymous said...

wow... back to primary school?