Tuesday, 23 January 2007

Jeśli nie Sealandia, to co?



Na początku stycznia z Pirackiego Biura w Szwecji (niezależnej, infoanarchistycznej organizacji stojącej za codziennym funkcjonowaniem wyśmienitego serwisu The Pirate Bay wyszła wspaniała i śmiała propozycja, żeby zakupić małą platformę wiertniczą na Morzu Północnym, znaną szerzej jako Sealandia. Wszystko zaś po to, by osadzić na niej rewolucyjny, infoanarchistyczny rząd, który następnie podłączy w tym mikro państwie serwery i ogłosi je strefą wolną dla wszystkich piratów umożliwiając wolną i w pełni swobodną wymianę informacji!

Marzenie, a może realna możliwość? Pytania nasuwają się same, a jedno goni drugie. Czy ziszczona "piracka utopia" Hakima Beya zostanie kupiona przez niezależny, libertariański kapitał? Czy Sealandia po przejęciu stanie się strefą, w której dragi będzie można nosić po kieszeniach (jak chciałoby tego wielu)? Czy na zrewolucjonizowanej platformie będzie można odprawiać voodoo i inne krwawe rytuały? Czy znajdzie się miejsce dla rodzin poligamicznych i Świadków Jehowy? Czy będą tam legalne: posiadanie broni i i stosowanie pożyczek wysoko oprocentowanych? By stać się w pełni świadomi tego, co oznacza dla nas ta rewolucyjna próba, musimy określić siebie ponownie jako rewolucjonistów oraz ustalić nasze prawdziwe pragnienia, po czym w głębi duszy odpowiedzieć sobie na te wszystkie pytania. Oczywiście nic o Internecie bez Internetu, polecamy oficjalną stronę, która już od tygodnia wisi w necie: Buy Sealand, a główny topic ma w chwili pisania 922 komentarze.

W sumie trzymamy kciuki, jak za każdy sfrikowany pomysł i nalegamy, żeby każdy z Polaków wpłacił na tą inicjatywę choć święte 23 grosze lub odpisał sobie na ten cel wolny 1% z podatku. Jednak poza wszystkim mamy obawy i to poważne czy ludzie, znani ze swojej bezwzględności w sprawowaniu władzy - politycy mający pod ręką znaczne siły militarne, w ogóle dopuszczą do tego precedensu? Zdaje nam się bowiem, że wcześniej zbombardują tą platformę, niż pozwolą na niej zaistnieć piratom. Postawmy się bowiem na miejscu tych bezdusznych pajacyków, wykonawców cybernetycznych sprzężeń systemu kontrolnego i zadajmy sobie pytanie, które zadają sobie sami codziennie: "Ile wolności powinniśmy jeszcze im zabrać?", a stanie się jasne że ich kontratak dopiero się zacznie. Jednak z drugiej strony świadomość toczonej wojny z wszechwładnym Imperium sprawia, że nie możemy się dłużej wahać i musimy już od dziś zacząć stosować w życiu fantastyczną, partyzancką taktykę celów doraźnych (w Polsce mamy się na kim wzorować, marszałek Piłsudski sam wysadzał pociągi zanim został głową państwa).

Jeśli w naszym kraju nikt nie chce dyskutować z 35% społeczeństwa, które ściąga dane przez sieci P2P, a za propozycję takiej ogólnoświatowej dyskusji z pewnością powinna być także uznana cała akcja "Kupić Sealandię", to my się z wszelkich powinności wobec tego kraju powinniśmy zwolnić (jeśli nie zrobiliśmy tego oczywiście wcześniej, tak jak ja, niżej podpisany) i wzorem Teda Kaczyńskiego szykować bomby w Puszczy Kampinoskiej.




2 comments:

Anonymous said...

drugi akapit to bełkot panie Konradzie, reszta jest jak piszesz!

Unknown said...

hehehehe, to nie belkotanie, tylko poezja ;)