... where cult & sleaze meet... digging classic genre flicks, exploitation revival, auteur cinema & rare documentaries... you like it, we like it!
Friday, 12 January 2007
Robert Anton Wilson odszedł, niech żyje kolejny budda...
Inny miał być pierwszy wpis do tego bloga, ale w życiu nigdy nic nie wygląda tak, jak chcielibyśmy, żeby wyglądało. Z wielkim żalem, a jednocześnie dumą donosimy w imieniu swoim i wszystkich czujących istot, że...
11 stycznia o godzinie 4:50 czasu amerykańskiego ciało opuścił Robert Anton Wilson. Papież dyskordiański, wielki mędrzec, pisarz i aktywista społeczny, cierpiący od dłuższego czasu na syndrom post polio, postanawił w końcu zmienić miejsce zamieszkania.
Zawsze będziemy jednak pamiętać jego niepokorną myśl, która na stałe zmieniła naszą świadomość i pomogła jej uwierzyć w moc humoru i naturalną dobroć istoty ludzkiej.
Z wielką pokorą czekamy zarazem na jego odrodzenie jako buddy w Krainie Wielkiej Światłości, skąd mamy nadzieję, że będzie wciąż doglądał spraw istot, uwikłanych w duchowe pomieszanie.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
2 comments:
Smutek nad śmiercią Wilsona (i innych równie abstrakcyjnych dla nas osób) kryptokatolicyzmem trąci. Szkoda, bo mógłby "nawrócić" jeszcze niejedną "duszę", ale swoje zrobił i myślę, że zmarł z uśmiechem na ustach... Dlaczego więc my mielibyśmy płakać?
hm, smutek? tak, smucę się w istocie, że nie było mi dane spotkać go cieleśnie. jednak zarzucanie mi katolicyzmu pachnie obelgą, a przynajmniej prowokacją :)
mała poprawka, RAW nie był abstrakcyjną osobą jak, jezus chytrus na rowerze, dla mnie był istotą z krwi i kości, z którą emocjonalnie byłem związany poprzez hołd dla jego duchowej pracy...
Post a Comment