Friday, 14 March 2008

IV Ryzyko (X Fortuna lub Targ)






Od pewnego czasu pracuję na londyńskich targach jako handlarz, sprzedający cierpliwie acz wesoło herbatę czarną, czerwoną, zieloną i białą. Z pracy dla polonijnych mediów nie da się niestety utrzymać na powierzchni. Jednym z moich ulubionych jest pomimo swojego najgorszego okresu od wielu lat, Camden Lock Market, znajdujący się naprzeciwko uległego niedawno spaleniu, Camden Canal Market.

To miłe miejsce zarówno do pracy, jak i wypoczynku. Wszyscy handlarze łączą tam przyjemne z pożytecznym wychodząc z założenia, że dobra praca to taka, w której można się w pełni wyluzować. Czasem zajaram sobie jointa z rana, jak spora część wszystkich moich sąsiadów, podtrzymując tym samym tradycję luzu, z którego słynie Camden Town - miejsce, w którym akceptuje się wszystkich i wszystko.

Camden Lock pomimo bycia dość niecodziennym miejscem, rządzi się swoimi niewidzialnymi zasadami, które najlepiej można określić jako przypływy i odpływy energii. Czasem handlarze gadają cały dzień o różnych rzeczach lub czytają gazetkę umierając z nudów, a czasem udaje nam się coś sprzedać pojawiającym się znikąd włoskim lub hiszpańskim turystom. Dzień dzieli się tu na dwie połowy, handel do południa i po południu... są one ze sobą niewidzialnie powiązane. O tym, jaka będzie sprzedaż, decyduje pogoda, nastawienie i rodzaj energii, która pojawia się na targu. Rodzajów tej energii jest wiele i pomimo tego, że jest to teza ryzykowna, powiedziałbym że jest ich dziesięć, jak w karcie Fortuna z Tarota Thotha, która w Nowoorleańskim Tarocie Wuduistycznym stała się Targiem.



Zanim karta ta stała się u Crowleya Fortuną, w klasycznym Tarocie Marsylskim, jak i w Tarocie A. E. Waite'a, była Kołem Fortuny, które posiadało osiem szprych. S. L. McGregor Mathers, założyciel Hermetycznego Zakonu Złotego Brzasku tłumaczył to następująco:

The Wheel of Fortune. A wheel of seven spokes (the two halves of the double-headed cards make it eight spokes, which is incorrect) revolving (between two uprights), On the ascending side is an animal ascending, and on the descending side is a sort of monkey descending; both forms are bound to the wheel. Above it is the form of an angel (or a sphinx in some) holding a sword in one hand and a crown in the other. This very complicated symbol is much disfigured, and has been well restored by Levi. It symbolizes Fortune, good or bad.


Crowley zastąpił osiem szprych w Kole dziesięcioma, zaś w Nowoorleańskim Tarocie Wuduistycznym obraz koła został zastąpiony Targiem - miejscem, w którym los zmienia się w ciągu sekundy albo na lepsze, albo na gorsze. Na Targu wszystko jest ze sobą współzależne. Jeśli chcesz zrobić sobie przerwę, inni pilnują twojego stoiska, jeśli ktoś potrzebuje drobnych, a ty je masz, natychmiast rozmieniasz mu pieniądze. Jeśli ktoś sprzedaje coś na jednym stoisku mając pod opieką dwa, a na Camden Lock zdarza się tak często, a na drugim w międzyczasie pojawia się klient, robisz to za niego. Innymi słowy, pokojowa i przyjazna współpraca jest na targu podstawą dobrego handlu. Jak nigdzie indziej, właśnie tutaj poznaje się kulturę osobistą innego człowieka, jego zasady etyczne, a bardzo często także zainteresowania, poglądy na życie i zawodowe sztuczki. Targ nie jest możliwy bez współpracy handlarzy, powodzenie jest tu dzięki temu zależne przede wszystkim od umiejętności dostosowania się do niepisanych zasad.



Jak wiedzą handlarze, w poniedziałek można być do przodu, a we wtorek do tyłu. Ryzyko jest wpisane w ten zawód, jak u zawodowego żołnierza. Nie ma reguły na dobry dzień, jednak są znaki, które każdy uczy się powoli interpretować, pozwalające przewidzieć mniej więcej bieg wydarzeń. Jak pisze Crowley w "The Book Of Thoth":

This card is attributed to the planet Jupiter, "the Greatest Fortune" in astrology. It corresponds to the letter Kaph, which means the palm of the hand, in whose lines, according to another tradition, the fortune of the owner may be read. It would be narrow to think of Jupiter as good fortune; he represents the element of luck. The incalculable factor.


Crowley odnosi literę Kaph poprzez kabalistyczną gematrię do astrologicznego znaku Ryb, który związany jest tradycyjnie z Jupiterem, zaś dziesięć szprych do dziesięciu Sefirot Drzewa Kabalistycznego z mocnym przyciąganiem w kierunku Sefiry Malkuth. Karta ta posiada więc moc kształtowania materialnej rzeczywistości w nieprzewidywalny sposób. Trzy figury: Sfinks, Hermanubis i Tyfon, symbolizują elementy alchemicznego wiązania - siarkę, merkuriusz i sól, konieczne do wiecznej przemiany, w której dokonuje się Wielkie Dzieło.



Karta Targ zachowuje dwie z tradycyjnych postaci zastępując Tyfona wężową laską, która jest atrybutem-fetyszem samego Damballah Wedo, twórcy i opiekuna ludzi, dbającego o zachowanie podstawowych, duchowych cnót. Jak pisze Louis Martinie w swoim akompaniamencie dla Tarota Sallie Ann Glassman, przedstawieni na tej karcie, ubrani na fioletowo handlarze, są tak naprawdę członkami wspólnot religijnych, którzy sprzedają swoje wyroby. Są więc jednostkami, które podtrzymują wzajemną więź wymiany duchowej energii...


: , , , , , , ,



8 comments:

Anonymous said...

w koncu dobry pretekst by z blizsza podsumowac etnografie londynu wg. conradina beb. z tego co pamietam, to:
- anglole: nieprzecietnie wyluzowani, uprzejmi i usmiechnieci, donosza na kolegow w pracy, nosza pullovery, brak im podstawowej erudycji, niezaradne cipy z obsesja na celebrities i muzyke indie. maja kiepskie dziary
- polacy: mieszkaja na ealingu. robia w budowlance i gastronomii. nosza wasy i skarpetki do sandalow
- murzynki: lubia polakow, gdyz w przeciwienstwie do zniewiescialych i cipowatych angoli sa mescy i zaradni - gwozdzia wbija, ukrecony kabel od suszarki naprawia... interesuja sie dziarami, bo odpornosc na bol to atrybut meskosci
- hiszpanki: lubia macho, gdyz wychowane w kulturze macho, a tego tak latwo z podswiadomosci nie wyplenisz
- wegrzy - geje
- polki: wyrozniaja sie uroda, ale nie nadaja sie do wspolzycia, gdyz zajechane w domu, wyzywaja sie teraz na facetach. w domu purytanskie katoliczki, na emigracji nie krepuja sie publicznie manifestowac wlasnej seksualnosci (np. przez ostentacyjny zakup erotycznej bielizny). mieszkaja z polakami na ealingu
- azjatki: zajechane, ale w jakze odmienny sposob niz polki - dobre zony i bierne kochanki. mimo ze przez kulturowa pokore i niesmialosc kiepsko radza sobie w handlu (wdziecznie oczekujac rad od przebojowych polskich sprzedawcow herbaty), paradoksalnie wszystkie zajmuja sie handlem. boja sie wielkich europejskich penisow
- wlosi - pija duzo herbaty
- arabowie - najwyrazniej skutecznie sie ukrywaja, gdyz przez 5 miesiecy nasz antropolog nie mial z nimi stycznosci :)

c.d.n.

Anonymous said...

Fajny tekst, Konradino, moze zamiast handlowac herbatą trzasnąłbyś jakąś książeczkę o tarocie?

Anonymous said...

Hehe, "anonimowy" ma rację! Może jakaś książeczka? Obiecuje donację, browar w 3mieście i solidnego blanta:)... Dobrze by było może zawiązac małą współpracę z "bronkiem maliną", też wietrzę talent... Niezły byłby z Was duet:):):)

Anonymous said...

wlasnie wyplynal nowy punkt:
- mieszkancy pekham: nie wskaza ci drogi do biblioteki, gdyz spierdalaja jak tylko zauwaza, ze kierujesz sie w ich strone

Unknown said...

spierdalaj brat zajezdzac sie praca, ty nalogowcu internetowy! znowu sie okazuje, ze mam zajebista karme w kontaktach z czarnymi w przeciwienstwie do 95% innych polakow. nie dosc, ze gosc wskazal nam droge, to jeszcze sam nas tam zaprowadzil i przybil zolwika, a dzielnia wiadomo, ze zla renoma straszy!

imprezka w ogole w deche, opisze na blogu, bo jest co!

Anonymous said...

- suplement do "polacy": 95% z nich ma chujowa karme w kontaktach z mudzinami ;p

Anonymous said...

To może poza obrotem herbacianym stuffem, zacznij angolom tarota stawiać? Płatne co łaska, ale każde reading tylko jak kupisz wcześniej pół kilo dobrej herbatki :)

Unknown said...

hanba na tarocie robic pieniadze, ale pomagac sobie herbatke sprzedawac tarotem, to dopiero by byla beka. tyle, ze konkuencje bym robil etatowej wrozce z dolu :)