Jak mówi klasyczna Shodoka, napisana przez Yung-chia Hsüan-chüeha, Szóstego Patriarchę w chińskiej linii ch'an:
Kiedy jednak zaczyna się myślenie, powstaje wówczas kontakt ze światem zewnętrznym, a przez to powstają złudzenia.
Subiektywność i obiektywność są jak kurz na powierzchni lustra.
Nie dopuścić aby lustro się zakurzyło, to o mnisi, o uczniowie, jest waszym najważniejszym zadaniem w życiu. Pozwólcie lustru promieniować pełnym blaskiem. Miejcie czyste serca.
Kiedy umysł się nie porusza, kiedy nie zaczynacie myśleć, wtedy nie ma też kontaktu i nie ma też złudzeń - i pojawia się w was i wszystkich innych prawdziwy człowiek, bez rangi i imienia.
Dzisiaj nagle przypomniałem sobie tą mądrość o lustrze, która wśród praktykujących ZEN należy już do wiedzy powszechnej z wydawałoby się błahego powodu... odkurzyłem mojego laptopa. Czy jednak nie tak właśnie powinno być, że umysł sam przyciąga właściwe rozwiązania? :)
Po odkurzeniu wszystkich wiatraczków, dziur i zakamarków obudowy, a następnie odpaleniu mojego Ubuntu okazało się, że przegrzewajacy się wg GKrellM procesor nagle nie podnosi temperatury po odpaleniu byle Beryla, ale stabilnie i normalnie pracuje!!! Przestałem więc oskarżać producenta, BIOS, system operacyjny, ciepłe dni i inne nienawistne czynniki, bo zrozumiełem, że przyczyna była o wiele bardziej prozaiczna. Proszę co robi z człowiekiem informacyjna ekonomia :)
ZEN XXI wieku siłą rzeczy powinien być inny i nie tylko dlatego, że wkroczyliśmy już dawno w "wiek żelazny", a nasza organizacja społeczna w perspektywie globalnej przekształciła się w cyberpunkowy chaos. Przede wszystkim dlatego, że stwarza to doskonałą okazję do działania emisariuszom chaosu, wichrzycielom, piratom, cyberwuduistom i okultystom Ścieżki Lewej Ręki, których kochamy.
Warto tu przypomnieć słowa Hakima Beya z klasycznej Tymczasowej Strefy Autonomicznej, który słusznie przypomina nam o hinduskiej kosmologii, w której okres ten nosi nazwę Kali Jugi, pisząc: Jej wiek musi być pełen horroru, jako że większość z nas nie może jej zrozumieć ani sięgnąć ponad naszyjnik z czaszek po jaśminowy wieniec, ze zrozumieniem w jakim sensie są one tym samym. Iść poprzez CHAOS, ujeżdżać go jak tygrysa, obejmować go (nawet seksualnie) i przyjmować trochę jego siakti, jego soku życia - oto Ścieżka Kali Jugi. Twórczy nihilizm. Tym, którzy na nią wstąpią, obiecuje oświecenie a nawet dostatek, część jej doczesnej mocy.
To doskonały czas dla wielkich loa, duchów, które od wieków czają się w każdym zakamarku lasu i ulicy, a potrafią nam pomóc (lub zaszkodzić) w najmniej spodziewanych okolicznościach. Wraz z rozwojem technologii sięgają teraz coraz dalej opanowując strony komiksów, ekrany komputerów i pliki mp3 (tak to prawda).
Ich siłą są ludzie, którzy pełniąc role wierzchowców pozwalają im się sycić światem aż do ostatecznych wymiotów podczas Uczty Bogów... i mają też swoich posłańców, a żeby się o tym przekonać czytajcie czasem komiksy Granta Morrisona, a szczególnie The Invisibles, ponieważ jak powiedział mi w wywiadzie Mark Pesce: We're The Invisibles! :)))))
Jeli chcemy prawdziwego wyzwolenia musimy obżerać się, nie spać po nocy, korzystać z miejskich kibli, jeździć autobusami na pałę, jarać ile wlezie i rozumieć o co chodzi niektórym artystom tj. ten wspomniany wyżej, z którego dzieła zamieszczam wyjątek pod spodem jako motto...
2 comments:
ciekawy paradygmat z tymi którzy wychodzą z lasów i zakamarków z wyczyszczonymi laptopami.
no, też mi się wydaje, że to ciekawa opcja :D
Post a Comment