Monday 4 February 2008

III Społeczeństwo (XII Zombi lub Wisielec)



Ciekawe jest, że pomimo wielu nietrafionych przepowiedni na temat Końca Świata, popularność "apokaliptyczej gonozy" utrzymuje się cały czas na tym samym poziome. Współczesna kultura miejska generuje większe stężenie mitu na centymetr kwadratowy niż wiele ze społeczeństw plemiennych było to zrobić w ramach utrwalania własnej kultury. Może to niektórych prowadzić do kompletnego skołowania bani, ale odrodzenie religijnej ortodoksji, która jak mroczna antyteza idzie śladem tych apokaliptycznych objawień, udowadnia na szczęście, że świat dosedł do punktu, w którym rządzi tylko jedna siła, odwieczna reprezentacja wszechświata w działaniu - szalona i piękna Bogini Eris, patronka Świętego Chaosu i jedyna żona Wielkiego Cthulhu.


Bogini Eris prześladuje mnie ostatnio bardzo natrętnie, sprowadza na mnie dziwne sny, każe zmieniać pracę na coraz dziwniejszą i rzuca mi jeden telefon od wybranej na ślepo kobiety tygodniowo (norma się cały czas utrzymuje), zwykle nieźle pokręconej. Ostatnio jej karta padła na specyficzną, czarną panienką, wychowaną we Francji, zdrowo rozsądkową feministkę, która udowadniała mi, że trzeba walczyć i z tego powodu zmieniała mieszkanie w Londynie szesnaście razy w ciągu pięciu lat. Jak się dowiedziałem kochała facetów z Europy Wschodniej uważając Anglików, jak i Francuzów za cyt. "totalnie bezużytecznych i zniewieściałych pedałów".

Sally wyłożyła mi też w trzech słowach brutalną prawdę o mieście Kuby Rozpruwacza: - "Panuje tu gówniana atmosfera" - powiedziała. Po dojściu do wspólnych punktów, które udało się odnaleźć w miarę szybko, zgodziliśmy się, że trzeba uderzyć w dno, żeby móc się odbić i poszybować do góry. Wszyscy zresztą zdają mi się powtarzać, że aby stanąć na pewnym gruncie, trzeba dostać po dupie. Po raz pierwszy też dowiedziałem się, że ze stresu można schudnąć 26'' w pasie, co jest kurwa liczbą konkretną. Chyba czas promować diety ekstremalne.

Slogan: Ekstremalne diety na ekstremalne czasy! Używaj walca!

Dieta cud albo też pięć diet cud na zmianę sprawdziłoby się w Londynie doskonale, gdyby tylko wypromować je jako głębokie przeżycie duchowe. W erze duchowego marketingu, który sprzedaje coś więcej niż produkt - przeżycia, jedynie nasycone duchową sugestią towary mogą znaleźć swoich wiernych zwolenników. To nowa religijność, która koliduje ze swoją ciemną stroną - religijną ortodoksją. Imam z sunnickiego meczetu na Finsbury Park (mieszkam 100 metrów od tej świątyni) był chyba podobnego zdania, kiedy wygłaszał swoje płomienne kazania o potrzebie zniszczenia Zachodniej Cywilizacji.

Religijność nie musi się już objawiać tylko poprzez rytuał, tak głęobo zakorzeniony w umyśle, że nieświadomie powtarzany, może stać się rodzajem supermarketowego objawienia, kupowanego na kartę kredytową. Zdaje się, że Ron Hubbard dzięki znajomości z Jackiem Parsonsem, szybko zrozumiał ten fakt wertując dzieła Crowleya i tworząc na tej podstawie płatną religię dla nowego typu wyznawcy - duchowego Zombie.

Hubbard poprzez założenie Kościoła Scjentologicznego dał w istocie sygnał, iż religijność to nic innego, jak system świadczeń duchowych, a człowiek to rodzaj Zombie, karmiony mieszanką zbilansowanych pokarmów, która nie pozwala mu cierpieć nadaremnie polerując wszystkie nierówne kanty. W społeczeństwie, które żyje jedynie przyjemnością, taka mieszanka jest błogosławieństwem - sakramentem, łykanym jak Mitsubishi co weekend. Jeśli nikt nie może być dobry, jeśli nie czuje się dobrze, kto czuje się źle ten przestaje pasować do tej pięknej układanki i w efekcie staje się "zły" - oddzielony od całości, zbanowany, przymusowo wyalienowany.

Stan ten w mitach często obrazowany jest jako pierwotne zerwanie więzi z Kreatorem lub grupą bóstw, starszych braci i wyjaśniany jako kara za nieodpowiednie zachowanie - brak szacunku dla narzuconych zasad. Pisałem już o archetypie Wieży. Karta ta dobrze obrazuje stan, w którym zostaje zniszczona wszelka podstawa życia duchowego, społecznego, a często też materialnego, ale obraz człowieka, który postradał na skutek swoich działań Wolę prowadzi nas do karty numer XII Wisielca. W ostatnio chętnie przeze mnie używanym, Wuduistycznym Tarocie Nowoorleańskim karta ta zyskuje dodatkowe znaczenie, staje się Zombim - trupem utrzymywanym przy życiu dzięki magicznym truciznom i Woli bokora.


Istotą Zombiego jest brak własnej woli, totalne postradanie świadomości, nakrycie siły życiowej rodzajem zatrutego welonu, a przede wszystkim pozbawienie go możliwości wyboru pomiędzy światłem i ciemnością. Zombi żyje w półmroku, gdzie poświęca swoje życie sile, której nie rozumie i nie jest w stanie ogarnąć. Jego moc jest całkowicie wyssana i staje się grą w obcych rękach, los nie pomaga już dalej takiej istocie, a jeśli nałożymy tą kalkę na współczesne społeczeństwo, jasne stanie się dla nas, dlaczego tak popularne są na świecie kolejne remaki "Powrótu Żywych Trupów".

Jak twierdził Freud, kino odzwierciedla sytuację skrajnie introweryczną, przypomina sen i wyzwala ukryte pragnienia. W lustrze filmów o żywych trupach społeczeństwo widzi odbicie samego siebie, takiego jakie chciałoby być lub jakim już jest. Kolejny raz zaszczepia sobie także memetycznego wirusa, w którym prymitywna, zewnętrzna siła jednoczy je w ślepej, nieświadomej żądzy mechanicznego powtarzania wyuczonych ruchów. Nie prowadzą zaś one do niczego więcej tylko do zwiększania chaosu, Heil Eris!

Banda żywych trupów ścigająca ładne, wyjęte jak ze snu modelki, które w końcu zostają brutalnie zamordowane, to idealny obraz sposobu działania współczesnego społeczeństwa pragnącego swojej własnej śmierci... nawet bez udziału własnej Woli. Rozkoszowanie się własnym upadkiem w przekonaniu, że jest to stan pożądany, stanowi bardzo zabawny sposób na oddawanie się w cudzą niewolę.




: , , , , , , ,



25 comments:

Anonymous said...

Najlepsza Twoja notka, którą jak dotąd czytałam.

>Istotą Zombiego jest brak własnej woli, totalne postradanie świadomości, nakrycie siły życiowej rodzajem zatrutego welonu, a przede wszystkim pozbawienie go możliwości wyboru pomiędzy światłem i ciemnością.

Zwróć uwagę, że to także swego typu definicja choroby psychicznej i/lub kryzysu psychicznego. Czyli, de facto, naszej kultury.

Anonymous said...

...i chyba wrócę do pomysłu sprzed lat, tj. analizy epok literackich przez pryzmat kart tarota ;)

Unknown said...

to choroba, zgadza sie, ale w domysle to chyba zawarlem. dla mnie osobiscie fascynujace jest to, ze jest to choroba na zyczenie!

Anonymous said...

i tak, i nie. jesteś elementem struktury i podobnie jak najsłabsze ogniowo systemu rodzinnego "siada" i przejmuje na siebie jego chujstwa, tak też w systemie społecznym są elementy, które po prostu biorą na siebie jego biedę...

Anonymous said...

"i tak, i nie. jesteś elementem struktury i podobnie jak najsłabsze ogniowo systemu rodzinnego "siada" i przejmuje na siebie jego chujstwa, tak też w systemie społecznym są elementy, które po prostu biorą na siebie jego biedę..."

ladnie ujete. wlasna mysl, czy zaczerpnieta skads? Ja wiem ze samo pytanie jest archaiczne, ale w tej kwestii wole byc tradycjonalista.

Anonymous said...

kurwa ale bełkot ja jebie, w sensie te komentarze nie, bo to ze koniu inaczej pisac jak bełkotem nie umi to sie przyzwyczailem.

Unknown said...

TeDe, nie zajezdzaj mi tu czytelnikow swoja mizantropia i jeszcze kurwa anonimowo :)

Anonymous said...

Doskonałym wizualnym podsumowaniem tego interesującego tekstu może być najnowszy film Richarda Kelly'ego (tego od "Donnie Darko") - "Southland Tales". Apokaliptyczna gnoza wylewa się z ekranu w drewnianych dialogach i ultra-pretensjonalnej narracji z offu. Taki bełkotliwy pop-mistycyzm udający sam nie wiem co. Czegóż tu nie ma, cytaty z Objawienia Św. Jana, atak nuklearny na USA, Irak, okupacja Syrii, faszystowska dyktatura NSA (w filime USIdent) Neo-marksistowskie podziemie (głównie reprezentowane przez grube feministki), "Dick'owski" specyfik fluid-karma (fuck, nazwa szczyt pretensjonalności) - wprowadzany na amerykański rynek przez podejrzaną grupkę Niemców (a jakże) złożoną z postaci rodem z Lyncha i setki innych pop-kulturowych odniesień w których nie sposób się połapać. Akcja rozgrywa się w miejskiej dżungli LA - pełnej grafiti, podejrzanych barów i libertarianów :) Akcje ciągnie pseudo-prorok grany przez niejakiego Dwayne'a "The Rock" Johnsona, który jakoby przewidział koniec świata który ma się zdarzyć za 3 dni. Gdyby Kelly próbował zrobić groteskę, ale on starał się stworzyć "uduchowione" apokaliptyczne SF całkiem na serio - o czym przekonuje w wywiadach. Można docenić brawurę i bezkompromisowość Kelly'ego, ale jeżeli tylko takie potworki potrafią kręcić "niezależni" reżyserzy - biada nam :( Sorry, że się rozpisałem, ale po przeczytaniu twojego tekstu obrazy z tego filmu wróciły ze zdwojoną siłą.

Unknown said...

czyli jednym zdaniem: Welcome to the Jungle!

Anonymous said...

>ladnie ujete. wlasna mysl, czy zaczerpnieta skads?

Mix z wniosków własny, ale już przesłanki jak najbardziej wszelakie i zewsząd czyjeś.

Anonymous said...

fnord: na podstawie twojego opisu wyobrazilam sobie calkiem niezly film, idealnie wpisujacy sie w nurt s-f jakim jest cyberpunk. co prawda gowno odkrywczy, bo przytaczane przez ciebie watki przewijaja sie nadwyraz konsekwentnie przez gatunek od ponad 20 lat, ale jesli taka fabula ubrana jest w dobre zdjecia i nienaganny montaz, to czemu nie?

...a refleksje conradina faktycznie traca pseudo-mistycznym s-f, ale o wiele bardziej mnie bawi "uduchowiona" forma z jaka zachwyca sie nimi kolezanka whl :)

Unknown said...

nie zaprzeczam, ze wychowalem sie na sci-fi i lubie pofantazjowac w cyberpunkowym stylu, tylko dlaczego od razu refleksje te zostaja przez ciebie ochrzczone jako pseudo mistyczne?

uzywam do analizy tarota, poniewaz jest jednym z najstarszych narzedzi interpretacyjnych, ktore zna swiat i ze swoim stazem kasuje on zarowno psychoanalize, hermeneutyke, jak i benchmarking :D

chcialbym zobaczyc, gdzie mistycyzm dla ciebie wpada w pseudo i gdzie z niego wychodzi?

Anonymous said...

Zachwyciłam się raczej notką: nie tyle jej zawartością, ile stylem pisania - i też nie na zasadzie, że nie czytałam nic lepszego w życiu, ile w sensie, że po prostu C.B. pisze coraz lepiej. I o ile nie "jebię" notek, które mi się nie podobają, a było ich trochę, o tyle mogę przyklasnąć, gdy widzę ewolucję.

A jak masz problem z duchowością (btw., jeden z bardziej zdartych terminów we współczesnej humanistyce - i, jak widać, także języku potocznym), to go schowaj do kieszeni, a nie projektuj nie reszte wszechświata.

Anonymous said...

Jezus i tak was kocha.

Anonymous said...

Jesus loves you and that's for sure.

(Coco Rosie)

:P

Anonymous said...

gówno prawda

Anonymous said...

szept23: uwielbia(łe)m cyberpunk i gdy pobieżnie czytałem o nowym projekcie Kelly'ego byłem zachwycony bo nigdy za dużo konkretnych filmów w tej miałkości nas zalewającej. Zwłaszcza, że oprócz filmu wyszły 3 księgi komiksów autorstwa Kelly'ego, w których wydarzenia poprzedzają to co dzieje się w filmie. Niestety film jest zagrany żałośnie (miks pornola z filmem klasy C), zmontowany tragicznie, z kiepskimi zdjęciami. Jedynie muzyka (a raczej kilka teledysków m.in. z Justinem Tiberlakiem, czy świetny numer Pixies Wave of Mutilation) broni się. Nie twierdzę, że cały film był denny, bo kilka scen i ujęć było wybornych, ale dla mnie mega mega rozczarowanie. Lubię twórczy chaos, ale bez przeginki ...

Anonymous said...

TeDe to jest taki raper polski co z twarzy jest niezwykle podobny do kutasa, wiec uwazaj na slowa pachołku, bo cie rzuce zakleciem zmniejszania penisa i juz ci zadne wudu nie pomoze. bede se zajezdzal kogo bede chcial, bo jestem sfrustrowany i z gruntu zly, mialem fiksjacje w fazie analnej okresu pregenitalnego i rozpierdala mnie kazdy pseudointelektulany bełkot gownianych malp co im sie wydaje, ze sa jakies lepsze od robotnikow, co ogladaja polsat i wala konia ogladajac walki kobiet w kisielu.yeah.

Anonymous said...

>co im sie wydaje, ze sa jakies lepsze od robotnikow, co ogladaja polsat i wala konia ogladajac walki kobiet w kisielu

celujesz w projekcji, mistrzu.

Anonymous said...

maaahahaha ale mi poszło w pięty ja jebie. ale dopiero jak sprawdziłem na wikipedii co to jest projekcja, o kurwa zwracam chonor.

Anonymous said...

kupa w ustach: kurwa, nie depcz ducha wrazliwego na poezje, bo to gatunek na wymarciu! a nuz cos zatrybi i zniszczysz dziewczynie swiat, wyjalowisz marzenia... i zniknie z sieci ostatni link do chujowej strony dziekanowskiego, a conradino nie bedzie mial po kim powtarzac akademickich pojec z psychologii

fnord: to juz kumam dlaczemu post conradina ci ten film na mysl przywolal ehehe z przyjemnoscia przekonam sie osobiscie czy faktycznie kelli az tak dal dupy

Anonymous said...

to ja najpierw sprawdzę, co to "chonor".

teraz się już kurde, nie podniosę. wracam do podręcznika psychologii.

Anonymous said...

poza tym nie wiem, skąd pomysł, czy sugestie, że studiuję psychologię? słaby research, chłopcy.

a stronka dziekanowskiego faktycznie - chujowa. i nie łudziłam się, że jest inna, dodając ją do linków.

Anonymous said...

szczerze powiem, ze myslalem ze sie nie natniesz na tania prowokacje z bledem ortograficznym. jihihihihi, ale jednak cie przecenilem kurcze no... milego zycia.

Anonymous said...

przechytrzyłeś mnie kurczę i znów mnie przejrzałeś :(((

spryciarzu!

i wzajem.

// chuj, nie anonim