Monday, 25 February 2008

Wracam do zawodu



Niezwykle miło mi oznajmić, że po kilku miesiącach życiowych turbulencji, które rzucały mnie tu i ówdzie, bardzo często pod ścianę, ponownie podejmuję jakże niewdzięczny, ale jakże pasjonujący zawód dziennikarza. Widać przeznaczenie nie chce, żebym w Londynie odnajdywał się jedynie jako przedstawiciel klasy robotniczej, co traktuję jako silny znak, wskazujący że od przeznaczenia niestety nie ucieknę.

Organem prasowym, który przyjął mnie pod swoje skrzydła, jest londyński tygodnik Nowy Czas, do którego czytania jednocześnie zachęcam wszystkich polskich imigrantów, którzy jeszcze nie porzucili wiary w polonijną prasę na Wyspach. Od następnego numeru, który wychodzi w ten piątek, będę redagował sekcję z londyńską kulturą muzyczną, w której znajdą się moje własne publikacje oraz reportaże i inne dłuższe teksty.

Pierwszy z nich pt. "Exodus z polskiego piekła", traktujący o prawdziwych powodach emigracji młodej inteligencji z kraju, będzie oczywiście można przeczytać w następnym numerze. Jednocześnie dziękuję Marcinowi Piniakowi, który do mnie zadzwonił, a potem niemal siłą zaciągnął do redakcji, bym ponownie uwierzył, że jest szansa cokolwiek w tym mieście zrobić w ramach polskojęzycznych mediów.

Gazetę można także pobrać sobie ze strony w formacie .pdf, w numerze 72 warty przeczytania jest m.in. doskonały reportaż Marcina, "Re-wizja" o próbach przeklasyfikowania konopi w Wielkiej Brytanii do kategorii C.


Wednesday, 20 February 2008

Ross Kemps On Gangs



Ross Kemps On Gangs to seria dokumentalna, produkowana przez brytyjską telewizję Sky One, poświęcona wojnom gangów w różnych częściach świata, z udziałem znanego aktora telewizyjnego, Rossa Kempa. Pierwsza seria została nakręcona w 2006 m.in. w Brazylii, Nowej Zelandii i Kalifornii, w drugiej wzięto się za Rosję, Cape Town i St Louis, by w trzeciej w końcu zainteresować się polskimi kibicami. Seria została doceniona nagrodą BAFTA 2007 w kategorii Factual Series. Z powodu niezwykłej popularności dokumentów ze swoim udziałem, Ross Kemp wypuścił także książkę, związaną z przemocą gangsterów na całym świecie. Wszystkie odcinki do ściągnięcia dzięki uprzejmości strony BitTorrent Junkie :)

Poniżej zaś w częściach obejrzeć możecie sobie odcinek z polskimi kibicami:












: , , , , , , ,

Wednesday, 13 February 2008

Zagadka liczby XXIII



Dzięki fascynacji liczbą 23 można dotrzeć do wielu miejsc, to w końcu jedna z macek świętego chaosu, która sprawia, że to co nieoczekiwane staje się prawdziwe, a to co nieprawdziwe, staje się tak samo oczekiwane i vice versa... moje życie w ostatnim czasie pogrążyło się już w takim chaosie (poniekąd na własne życzenie), że kontemplacja tej świętej liczby jawi mi się nie jako fanaberia, ale jako życiowa konieczność.

Oczywiście, pierwsze co przychodzi na myśl to heksagram XXIII, po (bo) z chińskiej księgi I Ching. Tłumaczony jest on najczęściej na polski pod wszystkomówiącą nazwą Rozszczepienie lub Rozpad, jeśli denotuje jedną linię Yang nad pięcioma liniami Yin jako chwilę głębokiego załamania i upadek w chaos przeciwności losu. Jednak znak ten przez bardziej wnikliwych tłumaczony jest jako Bukłak na Wino i Nóż i oznacza coś więcej niż tylko ścianę stresu.

Jeśli intuicja Lise Heyboer (kliknijcie w link) jest trafna, genezę tego heksagramu należy wywodzić z ofiary zwierzęcej, która służyć miała oczywiście przepowiadaniu przyszłości... Esencją heksagramu XXIII jest więc dywinacja sama w sobie, moment w którym to co przewidziane staje się rzeczywistością. Może więc on jednocześnie oznaczać wpadnięcie w głębokie kłopoty, ale także nagłe wyjście z najgorszych problemów.



Jednak dla mnie najważniejsze objasnienie liczby 23 stanowi ustęp z Tao-Te-Ching (księgi, z którą jak kiedyś pisałem, nie rozstaję się nigdy). W ustępie XXIII Lao Tsy objawia nam dlaczego chaos w rzeczy samej równoważny jest z harmonią i czego uczyć może nas jego codzienna kontemplacja.

Jak czytamy w nim:

Oszczędność w słowach jest zgodna z naturą.
Bowiem i gwałtowny wicher nie dmie przez cały ranek.
Ani ulewny deszcz nie pada przez dzień cały.


Natura jest tu przedstawiona jako harmonijna całość pomimo tego, że pełna niespożytych sił chaosu. Jednocześnie ukazany zostaje związek Ziemi i Nieba, które w kulturach starożytnych bardzo często personifikowane były jako dwa potężne bóstwa, męskie i żeńskie. Także w Tao-Te-Ching wzajemne oddziaływanie tych dwóch sił jest częstym przedmiotem kontemplacji. Niebo odpowiada za pogodę, zaś Ziemia za urodzaj. Plony w cywilizacjach rolniczych - do których należą wszyscy chlebożercy i ryżożercy, nawet znający się na inżynierii genetycznej – zależą od połączenia obydwóch, w swoim mitycznym wymiarze rytualny związek obojga zapewnia zaś obfitość pożywienia.

Para ta, pomimo tego iż jest w stanie narzucić ostre reguły gry, nie ma możliwości lub nawet nie chce tego robić cały czas i nie dąży do tego, ponieważ... tryb ten jest wewnętrznie uwarunkowany przez Tao, które wskazuje na oszczędność energii. Lao Tsy pisze o "oszczędności w słowach jako zgodnych z naturą", jednak na myśli ma prawdopodobnie coś więcej, zgodność z Tao w codziennym funkcjonowaniu, które jest świadkiem ciągłej zmiany ludzkiego losu. Postępowanie zgodne z Tao jest więc przyjmowaniem stanu rzeczy takiego, jakim jest, słynnym chanistycznym wu wei.

To nie upór w zmianie stanu rzeczy jest bowiem najważniejszy, ale umiejętność dostosowania się do wszelkich zmian. W momencie pogodzenia się z losem, znika bowiem potrzeba zmiany, a ona sama następuje automatycznie.

Znajomość Tao musi więc zakładać świadomość nieuchronności zmiany przy jednoczesnej akceptacji wszelkich możliwych kierunków tej zmiany. Jeśli wola Nieba i Ziemi ma być bowiem w pełni akceptowalna, trzeba się pogodzić zarówno z obfitością plonów, jak i gradobiciem. Czy da się z tao surfować po falach chaosu? Odpowiedź pozostawiam wam... szyickim fanatykom wyobraźni.

P.S. Jako część operacji, mającej wprowadzić moje rozważania w czyn, spytałem I Ching o moją sytuację zawodową (która finansowo jest kiepska) i otrzymałem właśnie TEN jedyny na świecie, fantastyczny heksagram. W moim przypadku dwie linie Yin zamieniają się jednak w Yang, co wskazuje na szybką zmianę...

Thursday, 7 February 2008

DJ Carajo23 proponuje...



Vodoun Funk Mixtrack by DJ Carajo23

Save link as: Vodoun Funk Mix
________________________________

Playlist includes in time order:

1. Rara Machine - Bade (A ritual invocation)
2. Orchestra Baobab - Kelen Ati Leen
3. The Budos Band - Up From The South
4. Incredible Bongo Band - Bongolia
5. Peter King - Watusi
6. Marijata - Mother Africa
7. Antibalas - Si, Se Puede
8. Manu Dibango - African Battle
9. Oneness Of Juju - Freedom Fighter
10. Konono No 1 - Masikulu
11. Henri Guedon - Vulcano
12. Femi Kuti - Traitors of Africa
13. Miriam & Mbongi Makeba - Do You Remember Malcolm?
14. Cheikh Lo - Senegal-Brasil

Mix made on Audacity 1.3.3-beta (Unicode), GNU GPL License
System: Ubuntu Linux 7.04, GNU GPL License
Quality: 192 kbps
Bitrate: Constant
Size: 75 Mb

+++++++++++++++

Monday, 4 February 2008

III Społeczeństwo (XII Zombi lub Wisielec)



Ciekawe jest, że pomimo wielu nietrafionych przepowiedni na temat Końca Świata, popularność "apokaliptyczej gonozy" utrzymuje się cały czas na tym samym poziome. Współczesna kultura miejska generuje większe stężenie mitu na centymetr kwadratowy niż wiele ze społeczeństw plemiennych było to zrobić w ramach utrwalania własnej kultury. Może to niektórych prowadzić do kompletnego skołowania bani, ale odrodzenie religijnej ortodoksji, która jak mroczna antyteza idzie śladem tych apokaliptycznych objawień, udowadnia na szczęście, że świat dosedł do punktu, w którym rządzi tylko jedna siła, odwieczna reprezentacja wszechświata w działaniu - szalona i piękna Bogini Eris, patronka Świętego Chaosu i jedyna żona Wielkiego Cthulhu.


Bogini Eris prześladuje mnie ostatnio bardzo natrętnie, sprowadza na mnie dziwne sny, każe zmieniać pracę na coraz dziwniejszą i rzuca mi jeden telefon od wybranej na ślepo kobiety tygodniowo (norma się cały czas utrzymuje), zwykle nieźle pokręconej. Ostatnio jej karta padła na specyficzną, czarną panienką, wychowaną we Francji, zdrowo rozsądkową feministkę, która udowadniała mi, że trzeba walczyć i z tego powodu zmieniała mieszkanie w Londynie szesnaście razy w ciągu pięciu lat. Jak się dowiedziałem kochała facetów z Europy Wschodniej uważając Anglików, jak i Francuzów za cyt. "totalnie bezużytecznych i zniewieściałych pedałów".

Sally wyłożyła mi też w trzech słowach brutalną prawdę o mieście Kuby Rozpruwacza: - "Panuje tu gówniana atmosfera" - powiedziała. Po dojściu do wspólnych punktów, które udało się odnaleźć w miarę szybko, zgodziliśmy się, że trzeba uderzyć w dno, żeby móc się odbić i poszybować do góry. Wszyscy zresztą zdają mi się powtarzać, że aby stanąć na pewnym gruncie, trzeba dostać po dupie. Po raz pierwszy też dowiedziałem się, że ze stresu można schudnąć 26'' w pasie, co jest kurwa liczbą konkretną. Chyba czas promować diety ekstremalne.

Slogan: Ekstremalne diety na ekstremalne czasy! Używaj walca!

Dieta cud albo też pięć diet cud na zmianę sprawdziłoby się w Londynie doskonale, gdyby tylko wypromować je jako głębokie przeżycie duchowe. W erze duchowego marketingu, który sprzedaje coś więcej niż produkt - przeżycia, jedynie nasycone duchową sugestią towary mogą znaleźć swoich wiernych zwolenników. To nowa religijność, która koliduje ze swoją ciemną stroną - religijną ortodoksją. Imam z sunnickiego meczetu na Finsbury Park (mieszkam 100 metrów od tej świątyni) był chyba podobnego zdania, kiedy wygłaszał swoje płomienne kazania o potrzebie zniszczenia Zachodniej Cywilizacji.

Religijność nie musi się już objawiać tylko poprzez rytuał, tak głęobo zakorzeniony w umyśle, że nieświadomie powtarzany, może stać się rodzajem supermarketowego objawienia, kupowanego na kartę kredytową. Zdaje się, że Ron Hubbard dzięki znajomości z Jackiem Parsonsem, szybko zrozumiał ten fakt wertując dzieła Crowleya i tworząc na tej podstawie płatną religię dla nowego typu wyznawcy - duchowego Zombie.

Hubbard poprzez założenie Kościoła Scjentologicznego dał w istocie sygnał, iż religijność to nic innego, jak system świadczeń duchowych, a człowiek to rodzaj Zombie, karmiony mieszanką zbilansowanych pokarmów, która nie pozwala mu cierpieć nadaremnie polerując wszystkie nierówne kanty. W społeczeństwie, które żyje jedynie przyjemnością, taka mieszanka jest błogosławieństwem - sakramentem, łykanym jak Mitsubishi co weekend. Jeśli nikt nie może być dobry, jeśli nie czuje się dobrze, kto czuje się źle ten przestaje pasować do tej pięknej układanki i w efekcie staje się "zły" - oddzielony od całości, zbanowany, przymusowo wyalienowany.

Stan ten w mitach często obrazowany jest jako pierwotne zerwanie więzi z Kreatorem lub grupą bóstw, starszych braci i wyjaśniany jako kara za nieodpowiednie zachowanie - brak szacunku dla narzuconych zasad. Pisałem już o archetypie Wieży. Karta ta dobrze obrazuje stan, w którym zostaje zniszczona wszelka podstawa życia duchowego, społecznego, a często też materialnego, ale obraz człowieka, który postradał na skutek swoich działań Wolę prowadzi nas do karty numer XII Wisielca. W ostatnio chętnie przeze mnie używanym, Wuduistycznym Tarocie Nowoorleańskim karta ta zyskuje dodatkowe znaczenie, staje się Zombim - trupem utrzymywanym przy życiu dzięki magicznym truciznom i Woli bokora.


Istotą Zombiego jest brak własnej woli, totalne postradanie świadomości, nakrycie siły życiowej rodzajem zatrutego welonu, a przede wszystkim pozbawienie go możliwości wyboru pomiędzy światłem i ciemnością. Zombi żyje w półmroku, gdzie poświęca swoje życie sile, której nie rozumie i nie jest w stanie ogarnąć. Jego moc jest całkowicie wyssana i staje się grą w obcych rękach, los nie pomaga już dalej takiej istocie, a jeśli nałożymy tą kalkę na współczesne społeczeństwo, jasne stanie się dla nas, dlaczego tak popularne są na świecie kolejne remaki "Powrótu Żywych Trupów".

Jak twierdził Freud, kino odzwierciedla sytuację skrajnie introweryczną, przypomina sen i wyzwala ukryte pragnienia. W lustrze filmów o żywych trupach społeczeństwo widzi odbicie samego siebie, takiego jakie chciałoby być lub jakim już jest. Kolejny raz zaszczepia sobie także memetycznego wirusa, w którym prymitywna, zewnętrzna siła jednoczy je w ślepej, nieświadomej żądzy mechanicznego powtarzania wyuczonych ruchów. Nie prowadzą zaś one do niczego więcej tylko do zwiększania chaosu, Heil Eris!

Banda żywych trupów ścigająca ładne, wyjęte jak ze snu modelki, które w końcu zostają brutalnie zamordowane, to idealny obraz sposobu działania współczesnego społeczeństwa pragnącego swojej własnej śmierci... nawet bez udziału własnej Woli. Rozkoszowanie się własnym upadkiem w przekonaniu, że jest to stan pożądany, stanowi bardzo zabawny sposób na oddawanie się w cudzą niewolę.




: , , , , , , ,