Saturday, 8 December 2007

Kawa i koks czyli Społeczeństwo Spektaklu 2.0




Zauważyłem, że żyję ostatnio jak we śnie... a może to właśnie mój obserwator doszedł do głosu? Co to ma jednak za znaczenie, w pewnym momencie obserwacja i obserwator zlewają się w jedno, a skutki tego mają daleko idące konsekwencje dla nas samych. Wszystko wokól mnie pędzi od rana do wieczora, a ja kontempluję ten chaos w samym jego centrum, wśród rozległych, podziemnych tuneli i wielkich, szklanych wieżowców.

Dawno nie widziani przyjaciele – klasycy ścieżki lewej ręki, wracają do mnie, jak bumerang, w tej lub innej formie. Ich mądrości, które kiedyś zapadły mi w pamięć, teraz zyskują pratyczną wartość w codziennym życiu. Przy okazji zaczynam rozumieć intuicyjnie różnicę pomiędzy największymi, którzy będą aktualni zawsze, a sezonowymi obserwatorami rzeczywistości, zakotwiczonymi tylko w jednej porze roku, gubiącymi się przy każdorazowej zmianie miejsca pobytu... odróżnić ich jest niezwykle łatwo.

Chaos staje się powoli moim fizycznym domem. Nie na darmo jednak jeden z moich miszczów mówił: „Chaos jest z gruntu dobry. Rozluźnij się i surfuj po falach chaosu”, co teraz staram się szybko oblekać w ciało. Londyński chaos jest stymulowany z natury (sic!), pobudzany codziennie hektolitrami kawy, najpopularniejszego tutaj legalnego narkotyku oraz kokainy, najpopularniejszego tutaj nielegalnego narkotyku. Po ten drugi sięgnęło w tym roku 5% obywateli Wielkiej Brytanii. Używka popularna od lat '20 poprzedniego wieku staje się teraz prawdziwą plagą, przypominają mi się oczywiście w tym miejscu eseje Crowleya (wielkiego wielbiciela kokainy) oraz powieści Witkacego (znanego z dosypywania sobie koksu do wina), które mogłyby służyć za idealny przewodnik po współczesej rzeczywistości.

W Londynie nikt nie pyta czy jarasz jointy, ale czy walisz koks lub ketaminę? Jak przyznała mi dziewczyna, z którą pracuje: „Każdy to robi. To tutaj prawie, jak cukierki.” Nie muszę daleko szukać, właściciel firmy, w której jestem zatrudniony, przepuścił połowę swoich aktywów w listopadzie na koks i hazard online. Przez pewien czas załoga powtarzała sobie smutną plotkę, że wypłaty w związku z tym raczej nie będzie...

Jak twierdził Leary, jak i McKenna, na kulturę danego społeczeństwa wpływ mają przede wszystkim środki psychedeliczne i narkotyczne, które są rozpowszechnione wśród jego członków. Jeśli dana kultura poświęca się rozwijaniu doświadczeń psychedelicznych, rozkwita zazwyczaj świadomość głęboko przesiąknięta rozumieniem spraw duchowych, wykształca się szacunek do środowiska naturalnego oraz wzmacniają się więzi społeczne.

Jeśli w kulturze panują głównie stymulanty, zaczyna panować bezduszny racjonalizm oraz rozpowszechniają się psychologiczne patologie. Relacje między ludźmi wracają na poziom zwierzęcy, a zaburzenia w kontrolowaniu własnego umysłu doprowadzają do rozkładu szeroko pojętej wspólnoty. Liczy się głównie to, co można osiągnąć na zewnątrz, a nie to co jesteśmy w stanie sami odnaleźć we własnym wnętrzu. W związku z tym psychedeliki są zazwyczaj częścią tradycji kultur typu plemiennego, neopogańskich rytuałów i neoprymitywistycznych imprez. Stymulanty z kolei doskonale korespondują z post-protestanckim kapitalizmem, tak samo, jak choroby psychiczne.

Oczywiście kultura narkotyczna jest ściśle związana z konsumeryzmem i rozkwitem kultury miejskiej, choć krytycy konserwatywni będą oskarżać kontrkulturę lat '60 o otwarcie dla niej drzwi szeroko, co nie jest prawdą, gdyż kokaina pojawiła się znacznie wcześniej. Nie da się jednak ukryć, że kokaina jest głównie nałogiem i problemem społecznym społeczeństw bogatych, ponieważ jej cerna rynkowa jest zaporowa dla społeczeństw biedniejszych, chyba że jest tam bezpośrednio produkowana. Mimo tego, nawet w Wielkiej Brytanii nie jest to nałóg tani i wielu menadżerów przepuszcza na to majątek zaciągając od rana do wieczora. Ciekawe co by było, gdyby koks był w cenie fajek? Jeśli stać cię jednak na koks, to i stać cię na nieuchronną utratę gruntu pod nogami... uczucie "wygrania miliona dolarów na loterii" nie może trwać wiecznie.


11 comments:

alchemik said...

Hej,
Znalazlem twoj blog, poprzez magivange - a dokladnie wywiad z Rushkoffem. Tak sie wlasnie zastanawialem, czy w Polsce ktokolwiek pisze na temat wspoleczesnej mysli psychodelicznej. Rushkoff to genialny pisarz i fajnie wiedziec, ze ktos probuje go przemycic w polskojęzyczną myślosferę.

No i jeszcze dowiaduje sie, ze aktualnie dzialasz w Londynie tak jak ja. no i ogolnie super spotkac czlowieka o podobnych zainteresowaniach.

na bloga bede zatem czesciej zagladac

pozdrówka
Łukasz

myslinkubator.blogspot.com

Unknown said...

no to stary zostaw do siebie jakis kontakt na blogu albo wyslij mi mejla, to sie ustawimy gdzies w londku na jointa :)

zapoznaje polskiego czytelnika z tworczoscia Rushkoffa juz od jakiegos czasu, to dla mnie pewien rodzaj misji. pomimo tego jednak, dalej jest on znany tylko w niektorych kregach.

byc moze zmieni cos opublikowanie "Cyberii" przez Darka Misiune, ktora powinna wyjsc niebawem....

Anonymous said...

no jak ty - wciągasz?

Unknown said...

ja wciagam? :)

staram sie, zeby nic mi do nosa nie wpadalo. koks to zreszta drogi nalog, na ktory mnie na szczescie nie stac. nie jestem zreszta jego targetem, poniewaz mam wlasne zasoby energii i prowadze bogate zycie wewnetrzne :P

... poza tym mam znacznie ciekawsze rzeczy do roboty :)

Anonymous said...

żartowałem :):P

Anonymous said...

A co myślisz o jaraniu ziela. Nie mam nic przeciwko paleniu bo sam to robię. Jednak to ciągłe wychwalanie jaka to ona nie wspaniała urasta do rangi robienia z niej jakiegoś nowego bożka który ma nas "wyzwolić". W pewnym sensie to robi, ale myślę że w tym wypadku te wychwalenie jest raczej symptomem patologi lekkiej niż faktycznej pozytywnej wartości ziela.

www.agnihotra.wordpress.com

Anonymous said...

Ty palisz ziele? :P
A to niespodzianka :P

Anonymous said...

To do Konrada było pytanie, nie do.. ekhem, Conradina ;)

Unknown said...

"pale, ale sie nie zaciagam"

- bill clinton -

Anonymous said...

Misiuna szykuje wydanie Cyberii? Cool! Szkoda że Okultura jak ten samotny wojownik niesie kaganek oświaty w ciemnych mrokach polskiej, zdychającej przestrzeni kulturalnej. Przydałoby się więcej takich pasjonatów. Fajnie by było jakby wydał Extasy Club Rushkoffa - Rushkoffa znałem wcześniej z non-fiction, dlatego totalnie pozytywnie zaskoczyła mnie jego powieść o ekipie organizującej rave'y w US. Wyśmienita lektura.

Anonymous said...

XD o rany, jaki fajny blog! LOLOLOL Serdecznie pozdrawiam, mkl