Saturday, 24 October 2009

Garażowa eksplozja

Lata '60 będziemy odkrywać jeszcze nie raz, gdyż wiele zjawisk, które wtedy zaatakowały umysły, wciąż czeka na wyciągnięcie ze skrzyni czasu. Ten okres w muzyce przede wszystkim kojarzy się z początkiem rocka progresywnego i psychedelicznego oraz pierwszymi eksperymentami z minimal music. Tym razem wraca pod zupełnie innym imieniem, które brzmi 60's garage. Obiekt westchnień kolekcjonerów winyli w Londynie czy Nowym Jorku, od kilku lat staje się prawdziwą, podziemną sensacją.


Londyński start w przeszłość


Jesteśmy na The Nitty Gritty, małej, undergroundowej imprezie w pubie The Constitution na Camden Town. W ciasnej piwnicy tańczy około 20 osób ubranych w klasycznie skrojone garniturki lub luźne sukieneczki (zależnie od płci), a na głowach oczywiście obowiązkowe "pork pie hats". Można odnieść wrażenie, że to środek lat '60, gdyż didżeje grają sety składające się z soul, raw funk, rocksteady i 60's garage. Przeboje Shirley Ellis mieszają się tutaj z garażowym The Fifth Estate i ulicznym funkiem Donny'ego Hathawaya. To nowa koncepcja londyńskiej zabawy, radosne, hedonistyczne retro. Szkoda jedynie, że impreza kończy się dosyć wcześnie.

Jak mówi pomysłodawczyni całego wydarzenia, Debbie, didżejka oraz ekspertka od „czarnej muzyki”, pracująca na codzień w sklepie Intoxica na Portobello Road: - Gramy muzykę, jaką naprawdę lubimy. Na nasze imprezy przychodzą znajomi, a grają im również znajomi, więc atmosfera jest zawsze doskonała. Koncepcja The Nitty Gritty powstała dzięki spotkaniu z moją znajomą, Elsą. Obydwie zafascynowane byłyśmy old skulowym brzmieniem, więc szybko powołałyśmy do życia tą imprezę. To coś zupełnie innego od wszystkich innych londyńskich wydarzeń.

INTOXICA TO JEDEN Z NAJBARDZIEJ PRESTIŻOWYCH, LONDYŃSKICH SKLEPÓW MUZYCZNYCH, KTÓRY SZCZYCI SIĘ POSIADANIEM NAJLEPSZEJ JAZZOWEJ PIWNICY W TEJ METROPOLII I NIE JEST TO ZBYT DUŻA PRZESADA, GDYŻ SELEKCJA JEST TU IMPONUJĄCA. JAK MÓWI CHRIS ENERGY, WŁAŚCICIEL HIT 'N' RUN RECORDS, PRZESTRONNEGO HANGARU W WALTHAMSTOW, W KTÓRYM STERTY KARTONÓW Z PŁYTAMI SIĘGAJĄ OD PODŁOGI DO SUFITU: - Dali mojemu znajomemu 50.000 funtow za kolekcje freakbeatu, 60's psyche i calej reszty.

Nawet jeśli Chris lekko przesadza, można sobie szybko wyobrazić, że muzyka z lat '60 znowu jest na fali, co widać nawet po szukającej świeżych inspiracji brytyjskiej sceny indie, która coraz bardziej skręca w stronę klasycznego rock & rolla mocno posiłukjąc się 60's garage. Papierkiem lakmusowym trendów w Londynie są zaś od zawsze ceny płyt winylowych, które szybują w górę lub spadają w miarę, jak dany gatunek muzyczny staje się bardziej lub mniej popularny. W ciągu ostatnich dwóch lat wszystkie liczące się sklepy muzyczne dorzuciły u siebie etykietkę 60's garage, gdy gatunek ten z podziemnego zjawiska stał się nagle obiektem zainteresowania muzycznych kolekcjonerów, gazet i komercyjnych stacji radiowych.

Cały ten garaż


Za początek ery 60's garage uważa się rok 1963, kiedy w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych eksplodowała fala muzyki, tworzonej przez lokalne, amatorskie grupy. Próby bardzo często odbywały się w garażu jednego z członków zespołu, skąd bierze się współczesna nazwa tej szufladki, która w tamtym czasie nie była jednak postrzegana jako osobny nurt . Zazwyczaj grupy te nie wychodziły poza lokalną popularność grając małe gigi i często wydając zaledwie jeden lub dwa single siedmio calowe w limitowanym nakładzie, rzadko EPkę czy LP. Te rzadkie skarby teraz stają się celem poszukiwań fanatycznych kolekcjonerów.

Na nurt 60's garage duży wpływ wywarły brytyjskie grupy tj. The Who, The Rolling Stones, The Small Faces czy The Yardbirds, które swoją karierę zaczynały również w połowie lat '60. Ich muzyka silnie zainspirowała amerykańskich i kanadyjskich artystów dając im potężnego kopa, ale jednocześnie szybko doprowadziła do wyczerpania nurtu, którego szczyt przypada na 1966-1967, by w następnych czterech latach zostać zupełnie zapomniany.

Stylistyka 60's garage wahała się od grzywek i garniturów a la The Beatles aż po pre-glamowy image, inspirowany komiksami firmy Marvel. W sferze muzycznej dominowały kawałki często nie przekraczające trzech minut, zazwyczaj w niskich tonacjach, z brudnymi, gitarowymi riffami, o pozostawiającej wiele do życzenia produkcji. W takim układzie samo brzmienie stawało się często pretekstem dla nazwy grupy, co widać np. dobrze w przypadku The C-Minors. Teksty często oscylowały wokół uczuć miłosnych i inspirowane były zarówno lotami pozytywnymi, tak jak w przypadku utworu "Just a Little Feelin", wspomnianego wyżej The C-Minors, jak i mrocznymi melancholiami, tak jak np. w przypadku znakomitego utworu "Black Lantern" zespołu Caesaer Romans.

Odkryte ponownie


60's garage został wyciągnięty ponownie na światło dzienne dzięki podwójnej kompilacji „The Nuggets” (1972), wyprodukowanej przez samego Lenny'ego Kaye'a, gitarzystę Patti Smith Group. Znalazły się na niej m.in. takie garażowe przeboje, jak: "Pushin' Too Hard" grupy The Seeds, "Lies" grupy The Knickerbockers, "It's-A-Happening" grupy The Magic Mushrooms czy znakomity, mroczny kawałek "Five Years Ahead Of My Time" grupy The Third Bardo. Kompilacja wywołała niemałą furorę i spowodowała krótki okres ponownego zainteresowania tym gatunkiem.

Wkrótce scenę zajęły jednak hard rockowe, protopunkowe zespoły tj. MC5, The Stooges i The New York Dolls, które insipirując się 60's garage pociągnęły muzykę gitarową w znacznie dynamiczniejszą stronę otwierając wrota dla punk rocka. Największym miłośnikiem 60's garage miała się stać jednak amerykańska scena indie, która w latach '80 została jedną z najważniejszych przechowalni klasycznych, gitarowych brzmień. Na początku lat '90 indie zaczęło z kolei ewoluować w stronę grunge, którego charakterystyczne brzmienie zostało stworzone przez geniuszy tj. Steve Albini (Shellac, Big Black). Scena z Seattle w krótkim czasie została głównym ośrodkiem, który underground zespolił na stałe z gitarowym mainstreamem. Ten jednak sam podupadł, gdy nurt zdążył się do połowy lat '90 całkowicie wypalić.

Jak się okazało, gitarowy underground otwierał jednak w tym czasie po cichu kolejne szkatułki czasu, by uprzytomnić masowej publice, że gitarowa tradycja nie zaczęła się od Led Zeppelin. Jedną z najbardziej znanych grup, które wywodzą się z tej tradycji, jest dzisiaj The White Stripes. Jej inspiracje stają się oczywiste dla każdego, kto wsłuchiwał się kiedykolwiek w 60's garage. Inną popularną grupą, która oskarżana jest przez znawców o zrzynanie, jest wielce popularna na wyspach The Strokes nie wspominając o pop-indie chłopcach z The Arctic Monkeys i nu rave'owych adwersarzach z The Klaxons.

Jak mówi nam Francis, ekspert od 60's garage londyńskiej sieci Music and Video Exchange z Notting Hill: - Obecnie zbyt dużo uwagi poświęca się tej muzyce, ponieważ została ona spopularyzowana przez nowe zespoły. To w pewnym sensie bardzo smutne, ponieważ zabija scenę, która istniała od zawsze. Np. The Horrors kopiują styl 60's garage niemal na żywca, zupełnie pomijając kwestie muzyczne. Jednak doskonale przemawia to do młodych ludzi, którzy kupują płyty. Przerodziło się to moim zdaniem w nowy, miejski trend, który jednak umrze w ciągu dwóch lat, jeśli już nie umarł.

No comments: