Jakieś trzy tygodnie po premierze na siódmym festiwalu ERA Nowe Horyzonty, obejrzałem sobie w końcu osławiony film "Destricted" na moim skromnym laptopie.
Muszę przyznać, że do obejrzenia tego filmu po prostu się zmusiłem (zachęcony przez przyjaciół), gdyż ostatnio rzadko oglądam cokolwiek coraz bardziej czując, że kino jako medium skończyło się bezpowrotnie i nie ma już kompletnie nic do powiedzenia. Oczywiście można się ze mną nie zgodzić, ale obejrzałem już chyba w swoim życiu wszystko, co ludzka wyobraźnia była w stanie wyprodukować...
Przejdźmy jednak do meritum, do siedmiu obrazów, znanych reżyserów, które tworzą etiudę filmową "Destricted". Niczym odkrywczym nie jest stwierdzenie, że ten film to próba powiedzenia czegoś o pornografii poprzez bezpośrednie odwołanie się do pornografii, a jednocześnie próba wyjścia poza nią (przeczytać to można w każdej recenzji). Można do tego jeszcze dodać, że próba to ze wszech miar nieudana... niestety.
Dlaczego tak sądzę? Z dwóch powodów, oglądając to dzieło widziałem albo artystyczny bełkot, który w 90% pozostawał wtórny wobec dokonań awangardy filmu eksperymentalnego (Kenneth Anger, Nick Zedd, Shuji Terayama), albo po prostu zwykłe porno, którego od wieku dojrzewania przerobiłem już gigabajty i mógłbym pewnie uchodzić za eksperta :)
Nie mogę się tu niestety zgodzić z pewnym anonimowym dziennikarzem z Onetu, który pisze, że: Chociaż film zbliża się do pornografii, to jednak tej granicy nie przekracza, pozostając na obszarze dyskursu z nią, analizy jej, niejednokrotnie destruktywnego wpływu na człowieka, szczególnie młodego. Katolicka bzdura, "Destricted" można zarzucić wiele i mocno wokoł jego interpreacji polawirować, ale nie można nie zauważyć rzeczy oczywistej. Etiuda, jeśli nie stara się być artystycznie pretensjonalna, operuje środkami charakterystycznymi dla hard porno tj. dzieje się to w "Impaled" Larry'ego Clarka czy w "We Fuck Alone" Gaspara Noé, w którym występuje zresztą sama Katsumi.
Dla mnie były to zresztą dwa najlepsze obrazy. "Impaled" Larry'ego Clarka podobał mi się za naturalizm, a "We Fuck Alone" Gaspara Noé za ciekawy pomysł realizacji. Niestety żaden z nich nie potrafił się wyrwać z zaklętego kręgu porno udowadniając jedynie, że o porno da się najwięcej powiedzieć zbliżając się maksymalnie do doświadczeń jego twórców i odbiorców! Jest to jednak wciąż wypowiedź lakoniczna i mało interesująca, a na jakiekolwiek odkrycie liczyłem przed obejrzeniem tego dzieła.
Znacznie więcej można się dowiedzieć z wywiadu z Annie Sprinkle, chyba najsłynniejszej artystki porno na świecie, której jedno zdanie mówi wszystko: Ludzie, którzy uwalniają swoją seksualność, wiedzą najlepiej, czego chcą w życiu. Tylko dlaczego nikt w "Destricted" nie potrafił zwrócić się w tą stronę, nie był w stanie połączyć pornograficznej świadomości człowieka ery multimediów z jego pasją życia i wątkiem seksualnej transgresji, a zamiast tego mamy jakieś bajdurzenie o alienacji? Pytanie, kto obecnie nie jest wyalienowany? To okropny truizm bez cienia kreatywnej myśli.
Nikt z reżyserów nie był niestety w stanie wyłączyć w sobie "robota krytyki" i zastanowić się dlaczego pornografia jest wszechobecna? Jest tak zaś z kilku powodów:
1. Daje człowiekowi przyjemność podniecenia (samemu, w dwójkę lub w kilka osób)
2. Kanalizuje jesnostkową i społeczną agresję
3. Spełnia rolę edukacyjną
4. Daje wielu ludziom pieniądze (czyli rozkręca rynek)
5. Zawsze można w niej wymyślić coś nowego
Nie dajmy się ogłupić, lepiej oglądać dobre porno niż pseudo artystyczne próby jego interpretacji. Może porno nie jest szczere, może nie jest piękne, może nie jest prawdziwe. Pytanie tylko, kto tak kiedykolwiek twierdził? Jak powiedział kiedyś mój przyjaciel, znany w pewnych kręgach jako fanatyk perwersyjnego porno i Cesarz Anala: Porno to sztuka cyrkowa. Amen!
Fragment filmu Larry'ego Clarka
