Bill Hicks, to nieżyjący już komik amerykański, uwieczniony na płycie Aenima zespołu Tool.
Urodzony w roku 1961, zaczął występować jako komik w wieku 13 lat i prędko zyskał uznanie w świecie dorosłych. Nie tylko dlatego, że był śmieszny, ale ponieważ jako jeden z nielicznych odważył się przeciwstawić oczekiwaniom masowego odbiorcy, traktującego komików jako źródło lekkostrawnej rozrywki. Mówił: Nie jestem jebaną szafą grającą i zamiast trywialnych dowcipów o płatkach śniadaniowych i lotniskach (patrz: Jerry Seinfeld, Jay Leno), serwował zaangażowany, bezkompromisowy i dla wielu trudny do przełknięcia komentarz do otaczających go realiów. Obalał stereotypy, wyszydzał ideologie, demaskował wszechobecną hipokryzję; brał na tapetę wszystkie możliwe świętości i tabu i rozcierał je w pył, pokazując, że nie w nich tkwi sens.
Dzisiaj dopadł mnie ze względów oczywistych, psikus ulubionej liczby naszej pani Eris każąc w dwudziestym trzecim dniu wypatrywać ponownego przyjścia Szatana w płaszczu piekielnym, jak zostało to przepowiedziane w Uczciwej Księdze Prawdy.
Z tego powodu wy także musicie wiedzieć, co stać się może kiedyś dnia pewnego innego (lecz także dwudziestego trzeciego). Polecam artykuł w The Independent.
Dorzucam jeszcze pomoc naukową w postaci wideo. Enjoy responsibly and don't try this at home :)
Swoją zaś drogą przypominam pogańskie przysłowie kaszubskie, które mówi: "Kogo szatan rano wskaże, temu lachę ciągnąć każe!" Meeeeeeeeeeee!
W końcu jednak postanowiłem poszukać w YouTube tej zagadki i oto, co objawiło mi się na dwudziestej trzeciej stronie wyników wyszukiwania: link. Nie ma przypadków, wideo zostało nawet wyłączone z zagnieżdżania na stronach.
Mając chwilkę wolnego zmieniłem na szybko szablon mojego bloga dodając przy okazji kilka innych drobnostek. Mam nadzieję, że dzięki temu będzie się moje wypociny jeszcze przyjemniej czytało.
Siedzę sobie w pracy i nagle dostaję mejla od znajomego z linkiem do YouTube w środku. Wideo jest zabawne i pokazuje poznańskich anarchistów, protestujących przeciwko rzezi w Strefie Gazy na uroczystości wręczania tytułu Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata.
Uśmiałem się nieźle widząc tą przepychankę, a szczególnie słuchając komentarza naszych dziennikarzy:
Sprawa jest paląca, jak podają za obserwatorami ONZ prawie wszystkie serwisy informacyjne, około miliona ludzi zamieszkujących Strefę Gazy jest pozbawionych elektryczności, a około 750 tys. obywa się bez wody. Cała populacja wynosi około 1,5 mln. Na skutek obecnej ofensywy Izraela zginęło około 1,200 Palestyńczyków, w odwecie Hamas zabił zaś kilkunastu obywateli Izraela, głównie zawodowych żołnierzy. Działania wojenne na bieżąco komentuje Guardian
Mimo, że obecnie zanosi się na rozejm, na zaprzestanie konfliktu nie ma właściwie szans, gdyż z jednej strony politycy Izraela nie odpuszczą, trawieni faszystowską żądżą kontrolowania odruchów warunkowych swojego społeczeństwa. Podbudowani, wykorzystywaną na swoje potrzeby religijną ortodoksją, a także finansowym i politycznym wsparciem ze strony Stanów Zjednoczonych, nie spoczną póki nie zniszczą całego Bliskiego Wschodu.
Z drugiej strony palestyński Hamas także nie odpuści gdyż na swoich sztandarach wypisał już na samym początku całkowite zniszczenie państwa Izrael, a do tego wykluczył już właściwie z gry marionetkowy, jakby nie było, rząd palestyński przejmując kontrolę nad całym obszarem.
Siedząc nad tą całą zawieruchą, ponownie zacząłem się zastanawiać nad Islamem, który przez przeciętnego, szarego obywatela, jest utożsamiany z wymahującym kałasznikowem Arabem w arafatce. Cóż, Islam tak, jak i chrześcijaństwo, nigdy nie był i nie będzie jednorodny. W Palestynie rządzą skrajni sunnici, którzy od zawsze mieli tendencję do tłumaczenia i rozumienia wszystkiego dosłownie, a więc rozdzielania rozsądku i duchowości.
W tym miejscu chciałbym odwrócić waszą uwagę od medialnych relacji i zwrócić ją w stronę istniejącej nieprzerwanie od setek lat, fantastycznej wspólnoty szyickiej, zwanej Nizarytami (niektórym zabrzmi to znajomo). Wstępem do jej historii niech będzie artykuł Hakima Beya w MGV. Ich obecnym przywódcą jest Shah Karīm al-Hussaynī, znany jako Āgā Khān IV - 49 Imam izmailicki.
W przeciwieństwie do swoich dalekich, sunnickich krewnych, współcześni nizaryci nie straszą już swoich wrogów skrytobójstwami (jak w dalekiej przeszłości), a raczej pracują nad edukacją, opieką zdrowotną i ogólną infrastrukturą realizując podstawowe założenia swojej wiary i mistyki. Polecam odwiedziny Aga Khan Development Network i zapoznanie się z zupełnie inną twarzą Islamu przy okazji realizując cele edukacyjne :)
P.S. I jeszcze jedno, wojny religijne nigdy się nie skończą. Nie tylko dlatego, że wszechświatem rządzi Eris - bogini niezgody, ale z powodu credo, które wyznają wszyscy przywódcy tego świata, posiadający "w swoim magazynie" arsenał atomowy. Brzmi zaś ono: "To nie moja wina, to wina pingwina!"
Bardzo ciekawy wideoklip, portretujący bardzo ciekawe zjawisko, a raczej stan umysłu :) Dziwię się tylko, że tak późno "to coś" do mnie dotarło... a może po prostu za mało czasu spędzam na YouTube. Chwała czasowi wolnemu od Internetu :)
Oczywiście pomocą posłuży nam jeszcze artykuł w Guardianie, który zdaje się nie łapać całego obrazu, ale media stale przecież zaciemniają rzeczywistość, więc same w końcu wpadają we własne sidła
Nie ma oczywiście, że boli. Jest i jasna strona tej małej prowokacji, która staje się czymś więcej niż komentarzem do tej całej akcji - jej rubasznym wujkiem, a jednocześnie głosem z dystansu...
choć, jak mówi mój znajomy, druga wersja bez oryginału nawet by nie zaistniała! Niech żyje więc internetowa rewolucja pod wodzą Che Wideo :)))