Monday 3 December 2007

Szczelina pomiędzy plemionami



Ten weekend miałem wyjątkowo wypełniony atrakcjami kulturalnymi, których w Londynie na pewno nie brakuje, tyle że sporo czasu trzeba poświęcić na zmierzenie się z nimi. Przechadzka po każdej z większych galerii czy muzeów londyńskich może trwać od jednego do siedmi dni zależnie od stopnia zaangażowania fanatyka kulturowych artefaktów. My na szczęście spróbowaliśmy podejścia wnikliwego aczkolwiek umiarkowanie czasochłonnego spędzając wczoraj w The National Gallery kilka godzin i dzisiaj w Tate Modern również godzin kilka.

W Tate Modern dolną kondygnację - Turbine Hall, wypełnia obecnie instalacja/rzeźba Doris Salcedo, kolumbijskiej artyski, która swoje wyższe wykształcenie odebrała w Nowym Jorku. Ten konceptualny twór, który już ma swoich przeciwników i zwolenników, dokona swojego żywota w kwietnia przyszłego roku, trzeba też szczerze przyznać, że cieszy się niemałym powodzeniem.

Artystka nadała swojemu dziełu nazwę Shibboleth, co jest odwołaniem biblijnym do Księgi Sędziów 12:5-6, gdzie czytamy: Wtedy powiedział do niego człowiek z Gilead, "Powiedz teraz 'Shibboleth'. I powiedział 'Shibboleth'. Nie mógł poprawnie wymówić tego słowa. Więc zabrał go i zabił go podczas przejścia przez Jordan. I wtedy powalił 42 tysiące Efraimitów. Tym sposobem Biblia kolejny raz przywołana zostaje jako instruktażowy przykład kultury dążącej do totalnej supremacji ideologicznej. Nie można zapominać, że dla europejskiego kręgu kulturowego przez wiele lata pozostawała ona głównym zapleczem ideologicznym. Wszelka kultura zaczynała się wszakże od Słowa Bożego.



Nie bez przypadku słowo Shibboleth oznacza też w semiotyce dystynktywną cechę językową, pozwalającą określić przynależność jednostki do danej grupy kulturowo-językowej, co wydaje się tak samo znaczące dla idei całego projektu Salcedo. Formalnie dzieło to niczym nie zaskakuje, jest to ciągnąca się przez około sto metrów, rozchodząca się niesymetrycznie, szczelina w betonie. Główną zabawą odwiedzających jest wsadzanie tam nogi lub też próby mierzenia jej głębokości parasolką... większość traktuje więc tą zabawę formą zbyt dosłownie, gdy faktycznie jest to kolejna artystyczna metafora.

W tym przypadku kwestią zasadniczą wydaje mi się spojrzenie na Shibboleth z góry i ujrzenie szczeliny w interakcji z żywymi ludźmi, którzy dają wtedy swoim zachowaniem wiele powodów do radości. Rzuca się oczywiście od razu fakt, że na poziomie metaforycznym szczelina jest dziełem wstrząsów i dzieli salę na dwie części. Jak wypowiedziała się na ten temat sama artystka: Dzieło to reprezentuje granice, doświadczenie imigrantów, doświadczenie segregacji, doświadczenie nienawiści rasowej. To doświadczenie osoby z Trzeciego Świata, która przybywa do serca Europy.

Poza konceptualną formą mamy więc do czynienia z ponownym wcieleniem sztuki społecznej, która praktykowana jest przynamniej od czasów pierwszych eksperymentów futurystów i dadaistów. Zwraca też oczywiście uwagę fakt ogólny, że sztuka coraz bardziej wyjałowiona jest z poszukiwań formalnych (wszystko zostało już powiedziane), ale zaczyna za to odkrywać możliwości, jakie daje manipulacja społeczna. Temat wykluczenia, diasporyzacji i brak chęci dla wcielenia w życie idei społeczeństwa wielonarodowego jest w Wielkiej Brytanii problemem palącym, który domaga się śmiałych rozwiązań. Pytanie jednak pozostaje na ile pozwalają różnice kulturowe i kto postawi pierwszy krok ponad szczeliną?



4 comments:

Anonymous said...

notka-recenzja, a bit, ale może o to chodziło ;)

Unknown said...

a ty nie za duzo przypadkiem czasu w internecie spedzasz? ;)

Anonymous said...

przyganiał kocioł garnkowi :PPP

Unknown said...

no co ty, ja swoj czas internetowy obcialem ostatnio o 80%, co mi chyba na dobre wyjdzie :P