Tuesday 11 December 2007

Czarny prezydent i jego dzieci...



Ostatnio trafilem z bratem z nieodżalowanego, porzuconego na jakiś czas w polsce, pandadread sound system, na jedną z najdziwniejszych imprez, na jakich byłem w życiu. W piwnicy na Brixton miało się odbyć podziemne reggae party z udziałem polskich selektorów i jakichś jamajskich deejayów, na które oczywiście śmignęlismy z nadzieją zakosztowania kilogramow jamajskiej trawy i totalnego wyluzowania się w oparach pozytywnych wibracji. "Co to musi być za wspaniała piwnicy" - pomyślałem.

Isnieje ona oczywiście dalej i znajduje się prawie na przeciwko znanego pubu The Grosvenor, ale to czego doświadczyłem w środku, wciągnęło mnie na pewien czas w zupełnie inną czasoprzestrzeń. Po wejściu do sklepu, pod którym znajdowała się piwnica, oznajmiliśmy Jamajczykowi - jego właścicielowi, że o imprezie wiemy od jej organizatora. Wpuścił nas od razu do środka, gdzie przywitaliśmy się z kolejnymi członkami, czarnej, podziemnej społeczności.

Okazali się nimi: dwóch dziadków (obydwóch koło 70, jeden z Jamajki, a drugi z Nigerii albo z Ghany), ujarany emigrant z bliżej niezidentyfikowanej części Zachodniej Afryki, który kochał Katowice i Polak, który okazał się gospodarzem i organizatorem imprezy. Potem przyszedł czas jeszcze na jamajskiego deejaya i jakąś pryszczatą mulatkę. Wszyscy byli już ujarani jak stodoły i nieźle podpici. Gadka pokręciła się jednak szybko... po tym, jak brat objaśnił, że jestem miłośnikiem Feli Kutiego :)

Od tego momentu nie było już oczywiście spokoju, dla dziadka Fela był pierwszym i ostatnim, czarnym prezydentem Afryki, a może nawet świata. Musiałem z nim nucić kawałki utworów, tańczyć do rytmów Feli, przypominać sobie jeszcze raz, jaki to był wyjebany koleś i raz po raz słuchać słów: "Fela IS a bad boy". Oczywistym było, że dla dziadka Fela Żyje! On nawet do wiadomości nie przyjął, że Fela może nie żyć! Ta wiara mnie urzekła, gdyż tak naprawdę też w to nie wierzę. Fela, wierny kapłan Oguma i bojownik o wolność, oddycha i czuwa nad każdym oddechem ludzkim, próbującym nieść jego przesłanie. To magia, która nigdy nie zginie. Rytmy Feli wprowadzają w wojenny trans!

Poniżej oddaję wam więc garść linków, które uważam za obowiązkowe dla tych, którzy w jego śmierć nigdy nie uwierzyli i nie uwierzą.

- Antibalas
- Kokolo
- Femi Kuti
- Seun Kuti
- Akoya Afrobeat Ensemble
- Albino!
- The Afromotive
- Boston Afrobeat Society
- Aphrodesia
- Fanga
- Wale Oyejide
- Dele Sosimi
- The Budos Band
- Afrodizz
- Tony Allen
- Chicago Afrobeat Project
- Bukky Leo
- Ikwunga
- Wunmi
- Afro Beat Down
- Chopteeth
- Ayetoro
- Asiko

1 comment:

Anonymous said...

Za dużo trawy tam było - pewnie ten dziadek nawet nie istniał i rozmawiałeś z jedną ze swoich projekcji:)