Tuesday 11 September 2007

Szatan ma się dobrze i kocha funk!



Nie tak dawno przyjaciele zarzucili mi, że funk i afobeat to muzyka, w której brakuje szatana i z tego powodu nie można jej traktować zupełnie poważnie...

Muszę się przyznać szczerze, że zaprotestowałem przeciwko takiemu postrzeganiu sprawy odpierając ataki, jak Asterix na dopingu. Nikt jednak nie chciał wziąć sobie moich kontrargumentów do serca. Pragnienie udowodnienia, że jest inaczej nie dawała mi długo zasnąć, tak więc w końcu wziąłem się za wyczerpujący, dziennikarski risercz, dzięki któremu miałem nadzieję odeprzeć ten ostatni argument, który skazywał moją ulubioną muzę na społeczny niebyt w towarzystwie bądź co bądź, składającym się głównie z fanatycznych szatanowców.

Dlaczego bowiem muzyka wywodząca się z Afryki nie może być uznawana za równie mroczną, jak tradycyjnie uznawane za szatanowskie gatunki tj. black metal czy dark ambient? W końcu nie od dziś wiadomo, że pomysłodawcą dobrego melanżu był szatan, a funk i afrobeat wyzwalają w człowieku znacznie więcej seksu niż największe hity zespołu Immortal. Czy szatan miałby być tak ograniczony, żeby kochać tylko nisko nastrojone gitary i piekielne riffy oraz diabelskie tempo z metrum na 2/4?



Jako, że napisałem kiedyś artykuł do nieistniejącego już pisma ZINE pt. Voodoo za gitarą, który traktował o szatańskiej genezie bluesa i rock'n'rolla, chciałbym się pokusić o jeszcze jedną syntezę, która z powrotem zaprowadziłaby czarną muzykę na szatanowskie podium. Trzymajcie za mnie kciuki, nie jest bowiem lekko, gdy to piszę zmusili mnie, żebym załatwił im wejściówki na koncert Behemotha.

Niewielu ludzi wie, że szatan tkwi tak naprawdę w muzyce funk i soul od bardzo dawna. Jednym z dowodów na to jest stworzenie listy szatanowskich kawałków przez holenderską stronę Fingerpoppin Soul, która nosi nazwę Fingerpoppin Soul #666: The Mark of the Beast. Bezpośrednią inspiracją stał się tytuł legendarnej Płyty Williego Hutcha, "The Mark Of The Beast", wydanej w 1974 przez label Motown. Nazywana w swoim czasie apokaliptycznym r'n'b, nieco dziś zapomniana, jest przykładem szatanowskich inspiracji najczystszego rzędu. Na okładce widzimy, jak Bestia o siedmiu głowach nadchodzi, by ogłosić początek Czasów Ostatecznych z mityczną liczbą 666, wkomponowaną po lewej stronie. Po prawej widzimy z kolei głowę Williego Hutcha, który swoim mrocznym wzrokiem zdaje się przewidywać nieuchronną zagładę ludzkości. Nic jednak dziwnego, że efekt jest tak piorunujący, gdyż autorem tej grafiki jest sam Bob Gleason – autor osiągających szaleńcze ceny plakatów do takich kultowych horrorów, jak "Halloween", "Halloween II" i "Halloween III".



Od strony muzycznej płyta Williego Hutcha jest doskonałym przykładem rozwijania soulowych koncepcji lat '60 w stronę elektrycznego funku a la Curtis Mayfield czy dokonań zespołu Rufus nie wspominając o legendarnym kokainiście, Ricku Jamesie. Mamy tu doskonały, imprezowy hit "Get Ready For The Get Down" z soczystą linią basu, a także tytułowy "The Mark Of The Beast", w którym wokale unisono zapowiadają nadciągającą apokalipsę przeplatając się z żarliwym, ale zupełnie nierealnym wyznaniem przez Williego wiary w Jezusa (taka ściema). Fantastycznie podbija klimat płyty także znakomity kawałek "Life's No Fun In The Ghetto", w którym poruszony zostaje ciężki los czarnego w wielkim molochu. Charakterystyczny funkowy puls z rytmicznym off-beatem sprawia, że kawałek jest majstersztykiem.

Sprawa wikłania szatana do funku (lub też cichego ukrywania się jego osoby za plecami muzyków) pewnie ucichłaby szybko po tej płycie, jednak jeszcze w tym samym roku The King Of Soul czyli James Brown wypuścił znakomitą płytę „Hell”, która jeszcze silniej związała tą muzykę z szatańskimi wibracjami. Jak się okazało też niedawno, znany hiphopowy duet Three Six Mafia (nie ma tu żadnego zbiegu okoliczności) wysamplował inny utwór Williego Hutcha, "Tell Me Why Has Our Love Turned Cold" wykorzystując go do stworzenia utworu "Stay Fly". W nim ujawniły się zaś znowu szatanowskie treści, jak dowiedzieliśmy się z wielu kompetentnych serwisów muzycznych. Pamiętajcie więc, że nie można we wszystko wierzyć znajomym i należy walczyć o prawa władcy ciemności do swojej ulubionej muzyki!


Three Six Mafia - Stay Fly



No comments: